Zbiórka przerosła najśmielsze oczekiwania organizatorów akcji "Rowerowe Dobro". Na leczenie rocznej dziewczynki zgromadzono 30 tys. zł. To trzy razy więcej niż zakładano na początku akcji "Z księdzem na Gibraltar".
Ks. Witold Bednarz wyruszył z Hrubieszowa 24 czerwca. Pierwszego dnia dojechał do Stalowej Woli. Po przejechaniu 160 km jego rower domagał się małego serwisu i regulacji. Na trasie nie było łatwo: głównie pod wiatr i w deszczu. Trzeciego dnia kapłan dotarł do czeskiej granicy. Ks. Bednarz relacjonuje na blogu internetowym rowerowedobro.pl.: "Jak dziecko we mgle gubiłem właściwą drogę. Przejechałem 50 km, a praktycznie nie ruszyłem z miejsca. Po 5 godzinach męczarni na wzniesieniach dojechałem tam, gdzie powinienem dotrzeć w ciągu 2 godzin. Szczęśliwie, na nocleg zdążyłem przed deszczem. Na miejscu okazało się, że zapomniałem karimaty. Śmieję się, że jak tak dalej pójdzie, to Boże Narodzenie zastanie mnie na Gibraltarze" czytamy na blogu rowerowedobro.pl.
Kup księdzu kilometry
26 czerwca w sztabie akcji "Rowerowe Dobro" w Hrubieszowie radość. Na pomocowym koncie Zuzi pojawiają się pierwsze wpłaty od darczyńców. A ks. Witek czwartego dnia na rowerze zaczyna chorować. "Wierzymy, że Wasza i nasza modlitwa pomoże mu wrócić do zdrowia. Akcja odbiła się szerokim echem, nie tylko w regionie, ale w całym kraju. Wpłaty na konto Zuzi napływają z najdalszych krańców Polski – od Szczecina po Przemyśl i Opole. Pojawiły się też przelewy zza granicy, np. z Niemiec" – ludzie ze sztabu w Hrubieszowie dodają otuchy ks. Bednarzowi, który nie przerywa jazdy mimo dolegliwości.
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze