O długiej historii (ta szacowna spółdzielnia działa od 1950 r.) i poważnych kłopotach zamojskiej "Autonaprawy" pisaliśmy we wrześniu. Stało się to na prośbę naszych Czytelników, gdy ta spółdzielnia zwiesiła swoje kursy. Zaniepokojeni taką decyzją byli liczni pasażerowie "Autonaprawy" m.in. mieszkańcy Radecznicy, Sułowa, Deszkowic Drugich, Wielączy Komasacji, Komarowa-Osady i wielu innych miejscowości na Zamojszczyźnie. Dla zwykłych pracowników spółdzielni nie było to jednak zaskoczenie. Dlaczego? "Autonaprawa" coraz trudniej radziła sobie na rynku transportowym (pisaliśmy o tym niedawno obszernie). I popadła w długi.
– Nie chcę mówić o jaką konkretną kwotę tutaj chodzi. Nigdy nie podawaliśmy takich informacji mediom i staramy się być w tym konsekwentni – mówi Anna Wróblewska, prezes zarządu zamojskiej "Autonaprawy". – Jeśli jednak sprzedamy naszą bazę, istnieje szansa, że długi zostaną pokryte i jeszcze coś nam zostanie w zapasie. Teraz podjęta została jednak decyzja o upadłości naszej spółdzielni. Nie było innego wyjścia. Co dalej? Nie wykluczamy, że w przyszłości będziemy kontynuować w jakiejś formie naszą działalność. Ale już nie w formie spółdzielni.
Mieszkańcy Zamojszczyzny mają nadzieję, że tak się stanie.
– Zróbcie coś, żeby "Autonaprawie" pomóc, żeby wyszła na prostą – apelował nawet do nas jeden z Czytelników (odebraliśmy w ostatnim czasie wiele telefonów od takich rozżalonych pasażerów).
Napisz komentarz
Komentarze