– Groby to nie kamienie przykrywające ludzkie prochy. To życiorysy pełne wydarzeń, czasami przekraczające naszą wyobraźnię – mówi Anna Sokołowska, emerytowana nauczycielka z Zamościa. Grobom znajdującym się na cmentarzu parafii katedralnej w Zamościu poświęciła książkę.
W kwaterze XXII stoi strzelisty pomnik z rzeźbą aniołka. Na pomniku zachowało się zdjęcie zmarłego chłopca i napis: "Śp. Juruś Hauslinger zmarł w 3 wiośnie życia dnia 2 listopada 1934 R."
Juruś zmarł na zapalenie płuc, wówczas ciężką i trudno uleczalną chorobę. Był najstarszym dzieckiem doktora Jan Hauslingera, okulisty, przed wojną naczelnego lekarza w 3 pułku artylerii lekkiej legionów w Zamościu. W czasie wojny doktor Hauslinger przybrał pseudonim "Znachor", potajemnie leczył partyzantów. Dostarczał im leki i materiały opatrunkowe. W 1944 roku został naczelnym lekarzem w 9 Zamojskim Pułku Piechoty. Potem wraz z frontem, jako lekarz Ludowego Wojska Polskiego wyjechał na Zachód. Dotarł do Bydgoszczy. I tam rozpoczął nowy etap życia, zapisując się złotymi głoskami w historii tamtejszej służby zdrowia.
To tylko jedna z historii, którą Anna Sokołowska przypomina w swoim przewodniku po cmentarzu.
Przeszłość, która wciąga
Pani Anna wspomina, że gdy była dzieckiem mama Ewa Kiecana zawsze oprowadzała ją po cmentarzu parafialnym. Opowiadała o ludziach, których prochy skryły przepiękne grobowce wykonane z piaskowców, granitów i marmurów.
– Z tego okresu pamiętam nobliwą, starszą kobietę, zawsze elegancko ubraną, z toczkiem na głowie, z twarzą ukrytą za czarną woalką. To była Anna z Czechowiczów Kowrach-Kowrowska, nauczycielka muzyki wykształcona w Petersburgu. Jej rodzina przyjechała do Zamościa z Rosji. Jej mąż Franciszek Kowrach-Kowrowski był lekarzem dentystą. Zmarł w 1941 roku. Ich syn Romuald zginął w Oświęcimiu w 1941 roku. Przychodziła na ich grób – mówi Anna Sokołowska.
Cmentarz parafialny w Zamościu zawsze ją fascynował. Traktowała go jako swoistą encyklopedię miasta. Włóczyła się po nim z koleżankami. Lubiła patrzeć na stare zdjęcia i zastanawiać się kim byli ci ludzie.
– Włóczyłyśmy się nie tylko po tym cmentarzu. W drodze do szkoły przechodziłyśmy obok cmentarza prawosławnego. Jakież były tam piękne groby! Szczególnie ten kilkuletniej dziewczynki, córki wysoko postawionego oficera carskiego. Z tego grobu spoglądała na nas wyrzeźbiona dziewczynka w szlacheckim kontuszu. Do dziś mam w pamięci misternie wykute pantalony zakończone koronką spadającą na buciki. Pamiętam wyrytą na grobie datę 1860 rok. Ten pomnik był prawdziwą perełką. Później jakoś zniknął, tak jak wiele innych na tym cmentarzu – wspomina pani Anna.
Napisz komentarz
Komentarze