Alex Grzeszczuk pochodzi z Hrubieszowa. Od 14 roku życia była modelką. Jej fotografie publikowały pisma w Polsce i za granicą. Pracowała wtedy z najlepszymi fotografami w Paryżu, Madrycie czy Mediolanie. Przez kilkanaście lat mieszkała w Atenach w Grecji, a ponad dwa lata temu pożegnała się z modelingiem. Obecnie to ona fotografuje, ale nie modelki, a jedzenie. Alex prowadzi kulinarnego bloga, pracuje nad wydaniem dwóch książek. Jednej o polskiej kuchni, a drugiej o weganizmie.
Alex Grzeszczuk poznałem 16 lat temu. Wtedy rozmawialiśmy w jednej z kawiarni w Warszawie, między innymi o jej karierze w modelingu i sesji dla "CKM", magazynu dla mężczyzn. Ówczesna modelka wtedy zaznaczyła, że nie lubi, gdy się do niej zwracają per "Aleksandro" lub "Olu", woli imię "Alex". Po 16 latach, gdy widzieliśmy się ponownie, tym, razem w jednej z restauracji w Hrubieszowie, w kwestii imienia nic się nie zmieniło. Natomiast zmieniło się bardzo wiele innych okoliczności.
Chude nie zawsze znaczy szczęśliwe
– Oooo, bardzo wiele zmieniło się na lepsze – promienieje Alex. – Na pewno to, że nie muszę już katować się wymyślnymi głodówkami. Pamiętam szczególnie jak niemiłe były 4 lata. Koszmarnie się wtedy głodziłam. Gdy czasami oglądam zdjęcia z tamtych czasów, jestem przekonana, że już nie chciałabym wyglądać tak, jak wtedy. Wówczas uważałam, że jestem strasznie gruba, a wyglądałam po prostu jak szkielet. Zawsze kochałam jedzenie, zamawiałam je nawet wtedy, gdy byłam anorektyczką, ale teraz wiem, że po to, aby zobaczyć jak to jedzenie wygląda. Kuchnia i cuda, jakie tam powstają zawsze mnie fascynowały... Tak, byłam anorektyczką. Obecnie przyznaję się do tego, bo nie ma się czego wstydzić. Ale wtedy nawet o tym nie wiedziałam. Mieszkałam wtedy w Paryżu, to tam zaczęłam strasznie chudnąć i po prostu źle wyglądać. Booker z mojej agencji, który jest także moim dobrym przyjacielem, zasugerował mi wyjazd do Grecji. Na początku pobytu w Atenach nie podobało mi się tam za specjalnie. Byłam za chuda, a takiej modelce trudniej o pracę. Po paru miesiącach w tym kraju poznałam kilka osób. Zaczęłam też więcej jeść. Greckie rodziny są jak ciocie, które, gdy widzą takiego chudzielca, jakim byłam, dosłownie wpychają jedzenie jak w tuczoną gęś – śmieje się Alex. – Ale faktem jest, że w Grecji zaczęłam więcej jeść. Odżyłam, poprawił mi się humor, przybyło mi kilka kilogramów... No i zaczęłam więcej pracować. Byłam wreszcie szczęśliwa i wesoła. Nareszcie poczułam się dobrze. Poza tym w Grecji zwykle jest piękna pogoda, fantastyczne plaże, ludzie są bardzo mili. Uznałam, że to będzie dobre miejsce na taką bazę, z której będzie można wyjeżdżać na pokazy mody do różnych krajów w Europie. Wtedy jeszcze zajmowałem się tylko modelingiem. Ale w końcu zmęczyły mnie te drakońskie diety i przerażenie wywołane jednym maleńkim pryszczem. To już nie było dla mnie – dodaje Alex.
Napisz komentarz
Komentarze