Pan Marian pracuje dorywczo, ma 60 lat. Nikt nie chce go zatrudnić, więc zbiera butelki, sprzedaje je, czasem u kogoś sprząta. Ma siostrę. Jest upośledzona umysłowo i też nie ma pracy. Wspierają się, ale z trudem udaje im się związać koniec z końcem. Mimo wszystko nie narzekają. Jego marzenie? Prozaiczne: Ciepłe rękawiczki, bo pracując całą zimę, odmroził sobie ręce.
Setki tysięcy darczyńców i ponad 12 tysięcy wolontariuszy Szlachetnej Paczki w całej Polsce pracowało, by dla takich osób jak pan Marian święta były bardziej radosne.
Marzyli o szczoteczkach do zębów
– Jedna z rodzin ucieszyła się ze szczoteczek do zębów. Wcześniej mieli jedną, wspólną. To było dla mnie szokujące, bo szczoteczka dla każdego, to przecież dzisiaj standard. A jednak. Do takich ludzi chcemy docierać ze Szlachetną Paczką przede wszystkim – mówi jedna z wolontariuszek.
Pani Jadwiga mieszka razem z 19-letnią córką Martą. Córka ma guza mózgu, a pani Jadwiga polipy. Ojciec zostawił je kilka lat temu. Obie pracują, by wiązać koniec z końcem. Marzyły o ciepłych kocach, żywności, kilku drobiazgach dla siebie. Otrzymały znacznie więcej. Gdy kilkadziesiąt paczek wypełniło mały pokoik, nie mogły powstrzymać łez. Żywność, środki czystości, ubrania, sprzęt AGD, drobiazgi dla siebie, a nawet ubranko dla psa, którego przygarnęły z ulicy. Kilka dni później udało się przywieźć nawet kilka ton drewna. By tej zimy, pierwszy raz od wielu lat niczego im nie zabrakło.
Jak same podkreślają, w Szlachetnej Paczce najważniejsza jest nawet nie pomoc materialna, a bliskość i mnóstwo ludzkiej życzliwości.
– Nie wiem, co powiedzieć, jestem tak poruszona. Tylu prezentów nie dostałyśmy nigdy. I to dzięki wolontariuszom i darczyńcom. To są moje dzieci – mówiła ze wzruszeniem pani Jadwiga.
Pan Rafał samotnie wychowuje dwie córki. Gdy jego żona porzuciła rodzinę, wybierając alkohol, musiał zwolnić się z pracy, by zająć się dziećmi. Życiową pasją pana Rafała jest gra na instrumentach muzycznych. Przed pojawieniem się komplikacji w ich życiu, grał w zespole na weselach, z czego czerpał ogromną radość. Swoją pasją zaraził również obie córki. Wszystkie instrumenty musiał sprzedać, by pokryć leczenie córeczki chorej na FAS (Alkoholowy Zespół Płodowy). Od darczyńców rodzina pana Rafała otrzymała nowe instrumenty, żywność, a przede wszystkim nadzieję, że nie muszą porzucać swoich pasji.
Napisz komentarz
Komentarze