W sobotę 9 marca ludzie w Ciotuszy Starej w gminie Susiec szykowali się do snu. Dochodziła godzina 22. Wacław Paska także położył się wcześniej, bo wcześnie rano miał wyjechać w delegację. Zasypiał, kiedy siostra Magda wpadła do pokoju...
Krzyknęła: "Wacek! U Kozaków pali się!".
Wacław Paska zerwał się na równe nogi. W pośpiechu naciągnął spodnie, zamiast butów na nogi nałożył klapki. Razem z nim na dwór wybiegł brat Marcin. Dach domu sąsiada gryzły płomienie. Z bratem znaleźli jakiś drąg. Wybili nim szybę w oknie. Wacław wiedział, że domu jest dwóch braci. Niewiele myśląc skoczył do środka zadymionego domu. Dym odbierał dech.
– To duży dom. Wpadłem do jednego pokoju. Nie ma ich. Wpadłem do drugiego, także ich nie ma – relacjonuje tamte chwile.
W trzecim pokoju znalazł śpiącego, niepełnosprawnego, dotkniętego zespołem Downa. Ryśka Kozaka.
"Wstawaj! Pali się" – krzyczał.
Rysio, bo tak o nim mówią na wsi, choć ten ma 43 lata, nie wiedział co się dzieje. Był w szoku. Opierał się. Nie chciał nigdzie iść. Wacław Paska złapał go w pół przerzucił przez okno. Sam, już boso także wyskoczył przez okno. 59-letni starszy brat Ryszarda sam wydostał się z płonącego budynku.
– Nie czułem strachu. Myślałem tylko o tym, aby ich uratować. Na szczęście się udało. Kilka minut później mogło dojść do najgorszego – mówi Wacław Paska (l. 40), który strażakiem jest od 15 roku życia.
– Dla mnie ten człowiek to bohater. On tych ludzi uratował, bo zatruliby się czadem lub udusili dymem. Jestem dumny, że mamy takich właśnie strażaków – mówi wójt Zbigniew Naklicki.Nie ukrywa, że chce wystąpić o specjalny medal dla Wacława Paski za uratowanie ludzkiego życia.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze