Brakuje mi dawnych lokatorów staromiejskich kamienic, dzieci bawiących się na podwórkach, kobiet spacerujących lub siedzących na murkach, rozmawiających w podcieniach mężczyzn. Dzisiaj owych mieszkańców pozostało niewielu... Wszędzie można też było zobaczyć psy, koty – wspomina Stanisław Orłowski, znany i zasłużony fotograf z Zamościa (jego piękne zdjęcia zostały niedawno wydane w dwóch albumach fotograficznych). – Teraz to miejsce bardzo się zmieniło. Inna jest także ulica Grecka. Ale taki jest chyba los wszystkich Starych Miast.
Pod karpiem
Ul. Grecka ma w sumie kilkaset metrów długości (pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1591 r.) i łączy staromiejskie trakty: Staszica i Pereca. W XIX wieku jej część północną nazywano placem Ormiańskim. Potem całą ulicę nazwano Ormiańską, w 1935 r. przemianowano ją na Grecką, a podczas ostatniej wojny na Griechenstrasse. Następnie znowu przywrócono jej nazwę ul. Greckiej.
To niezwykły zakątek miasta. To przy tej ulicy stanął kiedyś słynny kościół ormiański pw. Wniebowzięcia Bogarodzicy Marii Panny. Najpierw był on skromny, drewniany. Od 1623 r. zaczęto jednak gromadzić pieniądze na budowę świątyni murowanej. Budowa ruszyła dwa lata później i zakończyła się w 1654 r. W tej świątyni znajdował się słynący z licznych łask obraz Matki Boskiej Łaskawej. Na początku XIX w. świątynia została zburzona. Długo można było zauważyć tę jej... nieobecność.
– Po prostu na placu, gdzie stał kiedyś kościół ormiański, od strony ulicy Łukasińskiego jeszcze w latach 60. ub. wieku było pusto – opowiada Stanisław Orłowski.
Innym, bardzo ważnym budynkiem stojącym przy tej ulicy był klasztor. To potężny, czteroskrzydłowy gmach pomiędzy ulicami: Grecką, Staszica, Łukasińskiego i Grodzką. Ma on także długą i ciekawą historię. Jest ona związana z Bonifratrami, czyli zakonem szpitalnym im. Jana Bożego. W Zamościu pojawili się w 1657 r. Trzy lata później rozpoczęli budowę drewnianego kościoła i klasztoru.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze