Potem było przyjęcie weselne. Osobne u pana młodego i panny młodej. Taki był wtedy zwyczaj. U niej grała osławiona orkiestra Michnowiczów z Tyszowiec. U niego przygrywał na harmonii Adolf Cyc z Zamłynia, ale też było wesoło.
– Wesele odbywało się przy lampie naftowej, bo elektryczność do domu mojej mamy doprowadzono chyba dwa-trzy tygodnie później. W naszym domu był poczęstunek, na tańce chodziło się do domu sąsiada, który mieszkał kilometr dalej. Nikomu to nie przeszkadzało – wspomina Stanisława Zrol z Zamłynia.
Oczepin nie było. Poprawiny, a jakże. Pani Stanisława w prezencie ślubnym dostała oprócz drobnych prezentów, trochę pieniędzy. Kupiła sobie za nie maszynę do szycia.
– Służy mi do tej pory – wspomina jubilatka.
Cały artykuł i pełna lista jubilatów dostępne tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze