– Uprzedzałem, że nie wolno wieszać medalu nikomu na szyi przed startem. Gdy zobaczyłem Pawła, jak wchodzi do koła, miałem złe przeczucia. Był dziwnie ospały, apatyczny, brakowało w nim życia. W moim przekonaniu zadecydowała słaba głowa. Paweł zwyczajnie się przemotywował. Bardzo często zabierał głos w mediach, udzielał rad innym, miał gotową odpowiedź na wszystkie pytania. Tymczasem z pewnością sam potrzebował psychologa, który w decydującym momencie wyzwoliłby w nim siłę i energię. Mówiłem przed tygodniem, że Fajdkowi nie służą też dłuższe okresy aklimatyzacyjne przed zawodami. Do Rio wyleciał dwanaście dni przed konkursem, co uważam za błąd. Paweł jest zawodnikiem, który dotychczas, bez względu na to, gdzie startował, wolał pojawić się na stadionie kilka godzin przed konkursem, rzucić i wyjechać. Tym razem było inaczej – mówi o swoich spostrzeżeniach prezes Agrosu Konrad Firek. – Śmieszy mnie natomiast tłumaczenie, że rzucanie przed południem to dla niego tragedia. Paweł ma wstać o północy i być gotowy do dalekich rzutów, bo jest zawodowcem.
Cały artykuł w papierowym wydaniu "Kroniki Tygodnia".
Napisz komentarz
Komentarze