Wszystko zaczęło się w Zamościu. Pięć lat temu kilkoro znajomych spotkało się na rynku pod parasolką i zaczęli grać w Jungle Speed. Potem dziewczyny z grupy założyły swój team Babskie Sushi, a od jakiegoś czasu już razem tworzą grupę Igraszki Zamojskie, która zrzesza międzynarodowe towarzystwo. Spotykają się raz w tygodniu. W różnych miejscach, najczęściej w domach lub w zamojskich kawiarniach. Nie mają limitu wieku. Spotykają się po to, żeby pobyć ze sobą i pograć. Testują też nowe gry planszowe.
– Wbrew pozorom gry nie kończą się na scrabble, chińczyku czy monopoly. Są gry bitewne jak WarHammer 40 000. Tu pojawia się pasja modelarska. Każdą figurkę trzeba pomalować, złożyć. Hitem naszych spotkań jest Sabotażysta. Gra polega na kopaniu tunelu. Dostaje się rolę na początku, można być sabotażystą lub uczciwym kopaczem, należy dokopać się do skarbu, ale nie wiemy, gdzie ten skarb jest. Gra jest fajna, bo ma duży zakres osobowy od 3 do 10 osób. W sam raz na nasze spotkania – mówi Agnieszka Ziarkiewicz, szefowa Igraszek Zamojskich.
Z Londynu do Cześnik
Jeden z członków grupy Mirek Kraszewski z Centrum Polonijnego w Lewisham, na co dzień mieszkający w Londynie, chciał przenieść na grunt rodzimy to, co udało się z Polonią na emigracji. A mianowicie stworzenie klubu gier planszowych. Podczas wakacyjnego urlopu zorganizował spotkanie z grami w remizie strażackiej w Cześnikach. Pomogli mu członkowie Igraszek Zamojskich. Nie spodziewali się tak dużej frekwencji. Rzeczywistość pokazała, że nie tylko dzieci lubią gry, dorośli także. Na spotkanie przyszło 90 osób. Zarazili swoją pasją miejscowych. A ci tworzą już klub planszówek.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze