Zamościanie przystąpili do pojedynku bez kontuzjowanego (uraz kostki) Bartosza Skiby. Jeżeli dołożyć do tego absencję Jakuba Kłody, to gospodarze musieli radzić sobie bez filarów środka defensywy. A to trochę tak, jakby uwodzić ładną dziewczynę uśmiechem bez dwóch jedynek na przodzie. Nie w pełni sił był też Tomasz Fugiel, co oznaczało, że Padwa przystępowała do rywalizacji z konecką ekipą mocno osłabiona.
I już początek spotkania pokazał, że nie będzie to pojedynek z gatunku tych, w których rozpędzone pendolino mija spalinowy parowóz. Zespół Roberta Napierały grał twardo i dopiero w 13 min. żółto-czerwoni po raz pierwszy wyszli na prowadzenie 5:4. Do końca tej odsłony gry trwała męska wymiana ciosów (czasami dosłownie) dająca Padwie dwubramkową przewagę (14:12). Po zmianie stron, przy ogłuszającym dopingu pełnej hali kibiców, zamościanom udało się zgiąć kark przyjezdnym i w 47 min. wyjść na prowadzenie 22:16.
- Wystarczyło dosłownie dotknąć i byłoby po meczu. Niestety, po raz kolejny zawiodła koncentracja. Rywale zmienili system bronienia, wyszli do naszych dwóch rozgrywających wyżej i nie bardzo potrafiliśmy sobie z tym poradzić – zauważył Marcin Czerwonka.
W efekcie na dwie minuty przed końcem zrobiło się już tylko 25:24, a temperatura w hali OSiR znowu przypominała tę z tropików. W nerwowej końcówce ważną piłkę obronił Patryk Plaszczak, a nerwy na wodzy utrzymali kolejno Adrian Adamczuk, Hubert Obydź i Paweł Puszkarski, pieczętując wygraną 28:26 (14:12). Końska dawka emocji przyniosła więc kolejne trzy punkty.
- Wiadomo, że na parkiecie mieliśmy tylu samo graczy co Końskie, ale nie ukrywam, że nasze braki kadrowe miały wpływ na przebieg meczu. Tak jak się spodziewaliśmy, przeciwnicy wydali nam bitwę i wcale nie chcieli w niej przegrać. Tym bardziej jednak nasza wygrana jest cenniejsza – podsumował spotkanie Marcin Czerwonka.
Podobnie sobotnie stracie ocenia kapitan zamojskiej siódemki.
- Trzy punkty cieszą, ale pozostaje niedosyt, bo wydawać się mogło, że w pewnym momencie mieliśmy już mecz pod kontrolą. Popełniliśmy jednak kilka prostych błędów i rywal nas niemal dopadł. Na szczęście mamy w Zamościu niesamowitych kibiców, którzy zawsze w takich momentach dodają nam skrzydeł. Tak było i tym razem, za co w imieniu drużyny bardzo dziękuję – powiedział Szymon Fugiel.
A już w piątek (04.10, godz. 19.00) w ramach trzeciej kolejki pierwszej ligi (gr. C) Padwa zagra w Ostrowcu Świętokrzyskim z KSZO.
MKS Padwa Zamość – KSSPR Końskie 28:26 (14:12)
Padwa: Plaszczak, Proć, Wnuk – Puszkarski 11, Obydź 6, Adamczuk 5, Sz. Fugiel 2, Orlich 2, Szymański 2, Sałach, Gałaszkiewicz, T. Fugiel, Bigos, Misalski, Skiba.
Kary: 10 minut – 12 minut.
Rzuty karne: 6 (5) – 5 (4)
Sędziowali: Miłosz Lubecki i Mateusz Pieczonka z Rzeszowa.
Widzów: 790
Napisz komentarz
Komentarze