Była noc z 9 na 10 marca. Ogień w domu Rysia Kozaka i jego brata pojawił się nagle. Niepełnosprawny, dotknięty zespołem Downa 43-latek spał w jednym z pokoi. Pożar go nie obudził. Prawdopodobnie zginąłby, gdyby nie pomoc sąsiada strażaka Wacława Paski. To on, narażając własne, uratował sąsiadowi życie. Po prostu wyrzucił go przez okno. Później skoczył za nim. Ani jednemu, ani drugiemu na szczęście nic się nie stało. Ale dom Kozaków spłonął doszczętnie, niczego nie udało się uratować.
Nikt się nie zastanawiał, zaczęli działać
– Byłam na miejscu już w nocy, widziałam, jaka tragedia się stała. Nazajutrz rano też przyszłam, byli inni mieszkańcy naszej wioski. I wtedy zapadła decyzja: zbudujemy dom dla Rysia. I zabraliśmy się do roboty – opowiadała nam w piątek Katarzyna Stadnicka-Makuch, sołtys Ciotuszy Starej. To ona wspólnie z Kazimierzem Uchmanem zawiązała społeczny komitet na rzecz budowy.
Wsparł ich Zbigniew Naklicki, wójt gminy Susiec, który także wczesnym rankiem przyjechał do Ciotuszy. – To wyglądało fatalnie, to była ruina, zawalisko. Wiedzieliśmy, że trzeba działać – wspominał podczas piątkowej parapetówki.
Cały artykuł dostępny tyko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze