W pierwszej części gry ekipa Marcina Czerwonki nie potrafiła udowodnić swojej wyższości. Choć po kwadransie Szymon Fugiel i spółka prowadzili 9:6, a w 25 min nawet 15:10, to kilka błędów w ataku sprawiło, że do przerwy było tylko 17:15. Początkowe akcje drugiej połowy z obu stron były chaotyczne i w ciągu siedmiu minut obu ekipom udało się rzucić tylko po jednej bramce. Gdy w 40 min KSZO zdołało doprowadzić do stanu 18:18, zapewne nikt z widzów nie przypuszczał, że wkrótce będzie już po meczu. A tak właśnie za sprawą świetnie grającej Padwy się stało. Żółto-czerwoni wreszcie złapali swój rytm, zaczęli agresywniej bronić, a kontry wyprowadzali w takim tempie, że miejscowi mogli tylko podziwiać numery na koszulkach oddalających się z zawrotną prędkością rywali. Drużynie z Ostrowca Świętokrzyskiego szczególnie dał się we znaki Bartosz Skiba, który niczym taran raz za razem przebijał się przez defensywę miejscowych, skutecznie kończąc akcje. Warto przy tym podkreślić, że obrotowy Padwy zagrał w meczu na własną prośbę, ponieważ zmagał się z urazem kostki. W 49 min na tablicy pojawił się wynik 18:28, a to oznaczało koniec emocji. Trzeba przyznać uczciwie, że gdyby nawet w ostatnich dziesięciu minutach Padwa zagrała na utrzymanie i nie rzuciła ani jednej bramki, to gospodarze i tak niewiele by wskórali.
KSZO Odlewnia Ostrowiec Świętokrzyski – MKS Padwa Zamość 25:35 (15:17)
MKS Padwa Zamość: Plaszczak, Proć, Wnuk – Obydź 7, Orlich 5, T. Fugiel 5, Puszkarski 4, Skiba 4, Gałaszkiewicz 3, Sz. Fugiel 2, Szymański 2, Bigos 2, Adamczuk 1, Misalski, Sałach.
Kary: 10 minut – 10 minut.
Sędziowali: Krzysztof Jac (Tarnów) i Marcin Wrona (Wierzchosławice).
Widzów: 300. Karne: 3 (2) – 4 (3).
CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W WYDANIU PAPIEROWYM I W E-WYDANIU.
Napisz komentarz
Komentarze