Droga w Bodaczowie jest szeroka, równa, prosta i wyjątkowo ruchliwa. Niektórzy kierowcy szarżują nią na złamanie karku, nawet ponad sto kilometrów na godzinę. Nie zniechęcają ich policyjne patrole, które nie są u nas rzadkością oraz radar, który stoi na końcu wsi, od strony Klemensowa – dziwi się jeden z mieszkańców Bodaczowa.
– Tę sytuację trzeba koniecznie zmienić. Musi być bezpieczniej – dodaje Małgorzata Rycaj, radna z Bodaczowa.
Klaksony i pisk opon
Mieszkańcami Bodaczowa wstrząsnął tragiczny wypadek, który wydarzył się w tej miejscowości wieczorem, 16 listopada na drodze krajowej nr 74. Śmierć na miejscu poniosła wówczas 53-letnia mieszkanka gminy Szczebrzeszyn. Była to kobieta lubiana i szanowana przez okolicznych mieszkańców. Ze wstępnych ustaleń policji wynikało, że przechodziła przez jezdnię prawdopodobnie poza przejściem dla pieszych. Wówczas hyundaiem nadjechał 26-latek z Podkarpacia. Nie zauważył pieszej i dlatego doszło do tragedii. Wiadomo, że ów kierowca był trzeźwy.
Po pewnym czasie policja zweryfikowała swój komunikat. Wynikało z niego, że do tragicznego wypadku doszło jednak na przejściu na pieszych. Mieszkańcy Bodaczowa nie mają wątpliwości, że tak właśnie było.
– Ta pani była na przejściu dla pieszych, a nie poza nim. Widać to na kamerze monitoringu z jednego z pobliskich sklepów. Wiem, że to nagranie zostanie przekazane policji – mówi radna Małgorzata Rycaj. – Ale to nie jest jedyny taki przypadek. Jakiś czas temu tir potrącił w okolicy naszego przejścia mężczyznę. Niebezpieczne sytuacje zdarzają się tutaj cały czas. Ciągle słychać tylko pisk opon i klaksony. Tutaj jest niebezpiecznie.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze