Pod koniec października po serii awarii okazało się, że woda z wodociągu w Tyszowcach nie nadaje się do spożycia, bo znajdują się w niej m.in. bakterie z grupy coli. Dopiero po tygodniu państwowy inspektor sanitarny dopuścił ją do spożycia warunkowo. I choć wszyscy odetchnęli z ulgą, to zaczęto się zastanawiać, czy taka sytuacja się nie powtórzy.
Kontrowersje w raporcie
Radny Paweł Kościołko poprosił burmistrza o przygotowanie informacji m.in. na temat stanu wody i infrastruktury. Waldemar Warzocha, prezes Zarządu PUK Sp. z o.o. w Tyszowcach, sporządził na ten temat raport (odczytał go też radnym podczas sesji). Pisał w nim m.in. o potencjalnych przyczynach występowania zanieczyszczeń wody w wodociągu, o awariach, ale też nieuregulowanej gospodarce ściekowej, praktykach wylewania ścieków na pola, do rowu, lasu czy ogrodu, próbach "czyszczenia" sieci przez mieszkańców poprzez opuszczanie wody hydrantami. Wspomniał również o poborze wody przez jednostki OSP działające w ramach akcji gaśniczych czy w ramach ćwiczeń przeciwpożarowych.
Strażacy poczuli się urażeni. Wystosowali pismo do Marcina Kawałko, przewodniczącego Rady Miejskiej w Tyszowcach. Tłumaczyli w nim m.in., że nie poobierają wody do celów przeciwpożarowych czy też do ćwiczeń ze "starego ujęcia". Poruszyli też kolejną kontrowersyjną kwestię, która wynika z raportu prezesa, mianowicie stwierdzenie, że jednostki działając w ramach akcji gaśniczych czy ćwiczeń przeciwpożarowych powinny informować przedsiębiorstwo i uzgadniać pobór wody z PUK.
Cały artykuł dostępny tylko w powiatowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze