Żółto-czerwoni doskonale zdawali sobie sprawę, że jadą na gorący teren, skąd bardzo trudno wrócić z punktami. Ale Padwa nie byłaby sobą, gdyby nie podjęła rękawicy. Spotkanie od początku było wyrównane, a obie ekipy lepiej spisywały się w ofensywie niż w obronie. Po 10 minutach popularne "Konie" prowadziły 6:5, a po kwadransie 9:7. Następnie jednak miejscowi zdołali rzucić 4 bramki z rzędu i odskoczyć z 12:10 na 16:10. W końcówce Padwa zagrała jednak skutecznie, zmniejszając różnicę do trzech bramek. Po zmianie stron rozpoczął się pościg. Akcje żółto-czerwonych nabrały właściwego tempa, a swoje między słupkami robił też Patryk Plaszczak.
W 39 min. był już remis 19:19, a 5 minut później Paweł puszkarski wyprowadził swój zespół na prowadzenie 21:20. Wówczas niestety zamościanom przydarzył się słabszy fragment, szczególnie pod względem skuteczności. Między 46 a 56 minutą tylko czterokrotnie potrafili pokonać nieźle dysponowanego Kamila Buchcica, sami stracili zaś 6 bramek i gospodarze prowadzili 28:26. Nadzieja w sercach zamościan odżyła chwilę później, gdy kontaktowe trafienie zaliczył Łukasz Orlich. W nerwowej końcówce Padwa dwukrotnie wyprowadzała akcje i dwukrotnie je zepsuła, przegrywając ostatecznie 28:29 (14:17).
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze