Pierwsze minuty potwierdziły, że akademicy nie zamierzają być chłopcami do bicia. Widząc, z jaką determinacją i zaciekłością walczyli na całej długości i szerokości boiska, przychodził do głowy kultowy cytat: „To nie są leszcze Stefan”!
I rzeczywiście. Zespół Piotra Obrusiewicza nie szczędził zamościanom razów. Tyle tylko, że tym razem trafiła kosa na kamień. Żółto-czerwoni okazali się skałą, o którą rozbijały się kolejne ataki ekipy ze stolicy. Może dodamy tylko, że przy Jakubie Kłodzie i Bartoszu Skibie taki Franz Mauer to po prostu niegroźny gagatek.
A jeżeli już przyjezdnym udawało się przedrzeć, do rozpaczy akademików doprowadzał Patryk Plaszczak, zaliczając kolejny świetny występ.
W 13 minucie Padwa prowadziła więc tylko 4:2, ale mozolnie powiększała przewagę, utrzymując jakość w defensywie. Na przerwę żółto-czerwoni schodzili więc przy stanie 13:7.
Po zmianie stron warszawianie zagrali wyższą obroną i rzucili się do odrabiania strat. Wówczas jednak wyszło doświadczenie Padwy, która trzymała rywali na dystans. Nie znaczy to jednak, że obyło się bez nerwów. Obie ekipy bowiem nie odpuszczały, a Tomasz Bulej i Adrian Adamczuk tak mocno skoczyli sobie do gardeł, że sędzia obu panów poczęstował czerwonymi kartonikami.
Zamościanie grali jednak konsekwentnie, utrzymując pięcio-, sześciobramkowy dystans, a przyjezdni nie byli w stanie zniwelować różnicy bramkowej.
Swój wkład w zwycięstwo mieli obaj skrzydłowi: Łukasz Szymański i Paweł Puszkarski, którzy zdobyli solidarnie po 6 bramek. 5 dorzucił (dosłownie) natomiast Łukasz Orlich.
- Moim zdaniem, to jeden z naszych słabszych meczów pod względem skuteczności. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy utrzymać jakość w obronie, ale nie zrobiliśmy tego. W drugiej połowie niepotrzebnie dopuściliśmy do chaosu. Z drugiej strony cieszy fakt, że mimo takiej postawy bezpiecznie dowieźliśmy wygraną do końca. Inna sprawa, że wypracowaliśmy sobie tak wiele sytuacji, że mecz powinniśmy zamknąć wcześniej – powiedział po spotkaniu Szymon Fugiel.
- Tak jak się spodziewaliśmy, mecz był trudny. Przed przerwą w defensywie stanowiliśmy monolit, ze skruszeniem którego rywale mieli sporo problemów. Później trochę pokrzyżowała nam szyki czerwona kartka Adriana Adamczuka, bo to zawodnik, który potrafi grać jeden na jeden, a przy podwyższonej obronie było to konieczne – zauważył Marcin Czerwonka. – Generalnie, chwała chłopakom za walkę
W poniedziałek zaczynamy operację – AZS UJK Kielce. Mecz w sobotę o 18.00 w hali OSiR.
MKS PADWA ZAMOŚĆ – AZS UW WARSZAWA 26:21 (13:7)
Padwa: Plaszczak, Proć – Szymański 6, Puszkarski 6, Orlich 5, Obydź 3, Sałach 2, Sz. Fugiel 2, Pomiankiewicz 1, Adamczuk 1, Misalski, Gałaszkiewicz, Skiba, Kłoda, Teterycz.
Sędziowali: Wojciech Bosak i Mirosław Hagdej z Sandomierza.
Kary: 14 minut – 12 minut.
Karne: 4/2 – 3/2
TKINMW
Napisz komentarz
Komentarze