16 listopada ubiegłego roku Honorata Szpinda obchodziła swoje 100 urodziny. W jej intencji odprawiona została msza św. Potem cała rodzina spotkała się na obiedzie w restauracji. Teraz nie byłoby to możliwe. W związku z epidemią koronawirusa w codziennym życiu pojawiło się mnóstwo zakazów. Jak pani Honorata sięga pamięcią, takich nigdy nie doświadczyła.
Tyfus zebrał wielkie żniwo
Gdy była dzieckiem okolicę (Honorata Szpinda pochodzi ze Źwiartówka) nawiedziła epidemia tyfusu. Pani Honorata tego nie pamięta, ale wspomina opowieści swojej mamy. Podobno tyfus zdziesiątkował wtedy wieś.
– Codziennie ktoś umierał. W niektórych rodzinach śmierć zabierała wszystkich, w innych ktoś ocalał. Koleżanka mamy przeżyła, ale pochowała dzieci i resztę rodziny. Ludzie się z tym godzili. Musieli dalej żyć, pracować. Bo co innego mieli zrobić? – pyta retorycznie nasza rozmówczyni.
Lekarstw nie było. Jedynie ziołowe, rumianek, kąpiele parowe i to podobno pomagało. Każdy sam się leczył.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze