Oddychając kwietniowym powietrzem, mówimy więc sobie, że musi wreszcie być lepiej. To oczywiście pobudki czysto ludzkie, wynikające z naszego naturalnego dążenia do tego, co dobre. Tym bardziej w czasach i w okolicznościach, w których się znaleźliśmy. Oprócz powyższych istnieją również czynniki ekonomiczne, bo sport to potężna dziedzina gospodarki. W Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Włoszech sama piłka nożna generowała dotychczas kilkumiliardowe wpływy do budżetu z podatków, nie mówiąc już o miejscach pracy. A przecież dyscyplin jest wiele.
Nic zatem dziwnego, że wraz z pierwszymi symptomami powrotu do normalności rozprawia się również o sporcie. Póki co przed szereg wystąpiła Bundesliga, która wstępnie zadeklarowała wznowienie rozgrywek 16 maja. Oczywiście, będzie to uwarunkowane sytuacją epidemiologiczną, ale już sama decyzja oznacza ogromną wolę dogrania sezonu do końca. Czy podobnie będzie u nas? Prezes Boniek dał sobie (i nam) czas na podjęcie decyzji do połowy maja. Jeżeli do tej chwili sytuacja unormowałby się (o całkowitym wygaszeniu epidemii nie będzie raczej mowy), to jest szansa, że i nad Wisłą trawa na stadionach jeszcze solidnie dostanie w kość. To ciągle jednak wróżenie z fusów. Podobnie jak okres trwania zarazy i przewidywania rozmaitej klasy ekspertów, różniące się od siebie jak przysłowiowa kwietniowa aura.
Napisz komentarz
Komentarze