Zaczęło się nietypowo, bo od śniegu, a tak naprawdę od Mikołaja – wspomina właścicielka różowej walizki Aleksandra Baranowicz, miłośniczka podróży i Roztocza, pasjonatka fotografii. Dotychczas odwiedziła 30 krajów, m.in. Tajlandię, Maroko, Meksyk.
Na Mikołaja otrzymała niezwykły prezent.
– Trzymetrowy monopod. Taki kij selfiestick, z którego można robić zdjęcia, prawie jak z drona. Nie myślałam, że go tak szybko wykorzystam. Na Facebooku zobaczyłam, że ktoś ze znajomych zrobił zdjęcie pełnej śniegu Siwej Doliny koło Tomaszowa Lubelskiego. Wiadomo jak było w tym sezonie. Śniegu jak na lekarstwo. Postanowiłam pojechać i sprawdzić. Miałam sprzęt. Zapowiadały się fajne okoliczności przyrody. I tak powstał pierwszy filmik – mówi Aleksandra. Spodobał się.
Fascynacji Zamojszczyzną i regionem dopomogła epidemia koronawirusa. Coś trzeba było robić. Ludzie woleli spacerować w miejscach odosobnionych, bez tłumów.
– Zaczęli do mnie dzwonić znajomi. Pytali, gdzie mogą się wybrać, ale zależało im na miejscach mniej popularnych. Wiedzieli, że dużo jeżdżę po Roztoczu i nie tylko. Opowiadałam i zachęcałam do odwiedzin – mówi.
To wtedy narodził się pomysł filmowania ulubionych miejsc. W jego realizacji od strony technicznej pomógł jej kolega Radosław Oktaba, z zawodu informatyk.
– Zajrzeliśmy do Internetu. Ku naszemu zdumieniu okazało się, że filmików promocyjnych jest bardzo mało, a jak są, to sprzed kilku lat. Często w tych miejscach już się bardzo dużo zmieniło. Jest doskonała infrastruktura turystyczna z wiatami, miejscami odpoczynku. Są ścieżki rowerowe, wyznaczone szlaki piesze i miejsca parkingowe. Gminy robią bardzo dużo w tym zakresie – podkreśla nauczycielka.
Zaczęli się zastanawiać dlaczego na niektórych szlakach nie ma ludzi.
– Nie widzą tego piękna? Nie chcą? A może nie wiedzą o jego istnieniu?– pytali. Doszli do wniosku, że nie wiedzą i postarali się o to, żeby wszyscy mogli je poznać. Lipsko-Polesie z kapliczką św. Romana, Wojda spacer ścieżką w urokliwym wręcz bajkowym lesie, Piekiełko Tomaszowskie, Gorajec z kapliczką, gdzie według legendy została zamurowana dziewczyna, o czym wspominają do dziś miejscowi. To tylko niektóre miejsca odwiedzone i sfilmowane przez parę pasjonatów.
– Jestem zaskoczona, że tak ładnie się to rozkręca. Jesteśmy lubiani przez widzów. Interesują się, piszą do nas. Filmik kończę słowami o polecenie fajnego miejsca. Jest odzew. Piszą do nas nawet z Lublina. Chcą, aby pokazać im Muzeum Wsi Lubelskiej. Koronawirus spowodował ogromne zapotrzebowanie na takie wirtualne zwiedzanie z przewodnikiem, ale w sposób niekonwencjonalny – zauważa podróżniczka.
Aleksandra odpowiada za scenariusz, zbiera materiały informacyjne.
– Sprawdzam je, bo chcielibyśmy być wiarygodni. Kolega zajmuje się montażem. Przygotowujemy czołówkę z tytułową różową walizką. Zostaliśmy zaskoczeni miłym przyjęciem – uśmiecha się Ola. I dodaje, że w tym miesiącu ich filmiki obejrzało kilkanaście tysięcy osób.
– Bez reklamy. Pracuję nad napisami angielskimi. Chcemy dotrzeć także do turystów z zagranicy. Dochodzą do nas takie sygnały. To jest tak przyjemne. Wiemy, że ma to sens. Z serca. Robimy to dla osób, które mogą podróżować i pojadą w te miejsca zachęceni naszym materiałem. Ale wiele osób niepełnosprawnych i w starszym wieku już nie pojedzie, a tu mogą zobaczyć nasz filmik. Na chwilę przenieść się w te miejsca. Być może do kraju lat dziecinnych lub młodzieńczych? Ludzie lubią wracać nie tylko we wspomnieniach – opowiada Aleksandra.
Kanał na YouTubie nazwali Różowa Walizka.
– To nie przypadek. W podróżach towarzyszyła mi najczęściej czarna walizka, typowa z dyskontu. Aby nie rzucać się w oczy. Życie zaraz zweryfikowało mój wybór. Znalazłam się na lotnisku w obcym kraju, a tam na taśmie wszystkie prawie jednakowe walizki. Jak odróżnić i wybrać swoją? Wpadłam w panikę, żeby nie skończyć wakacji w męskich skarpetkach, że o slipkach nie wspomnę. Niemal w tym momencie postanowiłam kupić taką wyróżniającą się. Padło na różową. A że z różowego nigdy się ponoć nie wyrasta... W każdym razie nie trafiło mi się jeszcze, żeby na taśmie leżała druga taka sama. Moja jest ogromna. Mówię na to urządzenie wielofunkcyjne. Można w niej spać, kąpać się, posiedzieć. Nieprzemakalna i nie do zdarcia – uśmiecha się Aleksandra Baranowicz.
Na realizację swojej pasji pozostają podróżnikom tylko weekendy. To im wystarcza. Na swojej drodze napotykają pomocnych ludzi, takich jak Edyta Misiarz z ośrodka kultury w Radecznicy. Planów mają dużo. Choćby cykl filmików o Zamościu. Pozostaje życzyć im powodzenia!
Napisz komentarz
Komentarze