Budowniczym "Plenipotentówki" był Ignacy Aleksander Szymański. Gmach idealnie współgrał z otoczeniem. W skład całego zespołu wchodziła nie tylko ta piętrowa willa (w stylu szwajcarskim: z koronkowymi szalunkami), ale także wozownia, stajnie oraz tzw. zielona sala lub "gimnastyka", czyli zespół urządzeń, który służył do ćwiczeń na łonie natury.
Ten unikatowy kompleks był i nadal jest wizytówką Zwierzyńca. Nie tylko on.
W 1890 r. w. w sąsiedztwie "Plenipotentówki" stanęła okazała willa "Borowianka" (wcześniej istniał w tym miejscu tzw. Domek na górce). Zamieszkał tam wraz z rodziną Hipolit Borowski, szef ordynackiej buchalterii. Była to ważna i znana postać w Zwierzyńcu. Nie bez powodu. Ten sumienny urzędnik pełnił swój urząd przez trzydzieści lat!
Do jego ukochanej, unikatowej i wygodnej "Borowianki" (willa także stanęła na malowniczym zboczu) wchodziło się szerokimi, reprezentacyjnymi schodami. Były piękne, dlatego często się na nich fotografowano. Wiadomo, że w tym piętrowym budynku istniała także ozdobna klatka schodowa.
Jak wyglądały wnętrza? Na starych zdjęciach widać widne pokoje z dużymi oknami, stoły pokryte obrusami z koronką, lampy naftowe, ozdobne fotele oraz ściany zawieszone obrazkami. Uwieczniono tam także pana Hipolita z dziećmi (bliźniętami: Mirą i Sławoszem) oraz żoną Anną.
Niewiele jednak brakowało, aby "Plenipotentówkę" i "Borowiankę", tuż po ich wybudowaniu, strawił ogień. Pożary zdarzały się kiedyś w Zwierzyńcu często, jednak ten z 1890 r. był szczególnie niebezpieczny.
Wiadomo, że ogień wybuchł w sąsiedztwie obu budynków (w okolicy zwierzynieckiego browaru) i szybko został rozprzestrzeniony przez wiatr nawet na drugą stronę Wieprza. W efekcie wiele budynków przy tzw. szosie szczebrzeszyńskiej spłonęło.
Nowiutka "Plenipotentówka" i "Borowianka" cudem ocalały. Jednak ich szacowni mieszkańcy musieli najeść się strachu.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze