W mecz nieco lepiej weszli Ślązacy, którzy aż do 21 minuty prowadzili różnicą 1-2 bramek. Dzięki skutecznemu wykonaniu rzutu karnego przez Pawła Puszkarskiego dopadliśmy jednak rywali (13:13) i od tego momentu gra toczyła się już bramka za bramkę.
W kilku sytuacjach wielką klasę zaprezentował Tomasz Fugiel, rzucając efektownie niemal spod samego dachu hali OSiR. Parę w ręce pokazał też Ali Mehdizadeh, a na lewym skrzydle swoje robił też Puszkin, który momentami był… szybszy niż prąd.
Rywalom oddać trzeba, że do przerwy wyglądali naprawdę solidnie. Bardzo wiele kłopotu sprawiał nam ponad dwumetrowy Łukasz Całujek, który w stylu Karola Bieleckiego posyłał bomby niemal z dziesiątego metra. Swoje rzucił również Patryk Miłek i do przerwy mieliśmy remis 19:19. Inna sprawa, że i Damian Procho, i Paweł Proć nie mogli jakoś zderzyć się z piłką.
Nie wiemy, czy w przerwie Marcin Czerwonka zaordynował swoim podopiecznym tatara (sam szkoleniowiec tajemniczo się uśmiecha), ale po zmianie stron żółto-czerwoni bronili z taką zajadłością, jakby rzeczywiście w przerwie podjedli nieco surowego mięsa.
Zdecydowanym liderem naszej defensywy był Wojciech Wnuk, który łapał bądź odbijał piłki po prostu seryjnie. Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby wkrótce do naszego bramkarza w sprawie reklamy odezwał się jakiś producent kleju czy zaprawy murarskiej! Trzeba też dodać, że razów rywalom nie szczędzili i Jakub Kłoda, i Bartosz Skiba, i Karol Małecki.
W ciągu 25 (!) minut (między 31 a 55) straciliśmy więc tylko 4 bramki, czego w hala OSiR nigdy wcześniej nie widziała!
Ale budowanie przewagi wcale nie przychodziło nam łatwo. Olimpia przez cały czas pokazywała śląski charakter, dlatego Szymon Fugiel, Hubert Obydź czy Adrian Adamczuk musieli naprawdę mocno się natrudzić, aby zdobyć kolejne bramki.
Niby prowadziliśmy dwoma trafieniami (23:21 w 40 min., 25:23 w 47 min.), ale rywale cały czas byli piekielnie niebezpieczni. Dopiero w 54 min. po efektownej bramce Łukasz Szymański odskoczyliśmy na 28:24 i do końca kontrolowaliśmy przebieg meczu.
- Do przerwy straciliśmy zbyt dużo bramek. Szczerze mówiąc, to nie przypominam sobie, gdy do naszej bramki wpadło aż 19 piłek. Kilka z nich na pewno było do wybronienia. Po przerwie wszedł Wojtek Wnuk i trzymał wynik. Najbardziej się cieszę, że widać progres w naszej grze. Ciągle jest daleko od ideału, ale w porównaniu do pierwszej i drugiej kolejki jest lepiej – ocenił spotkanie trener Marcin Czerwonka.
- Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu i tak było. Olimpia rzucała mocno i precyzyjnie. Bramkarze mieli piłkę na rękach, ale zawsze jakoś wpadała. Świetną zmianę po przerwie dał Wojtek Wnuk, ale na brawa zasłużył cały zespół – dodał Tomasz Fugiel, który zaliczył bardzo dobry występ.
MKS PADWA ZAMOŚĆ – MKS OLIMPIA MEDEX PIEKARY ŚLĄSKIE 29:27 (19:19)
PADWA: Procho, Proć, Wnuk – Puszkarski 9, T. Fugiel 8, Obydź 3, Szymański 3, Mehdizadeh 2, Skiba 2, Sz. Fugiel 1, Adamczuk 1, Kłoda, Małecki, Sałach, Pomiankiewicz, Mchawrab.
Sędziowali: Maciej Karwowski i Mirosław Kowalski z Przemyśla.
Widzów: 400
Kary: 8 minut – 4 minuty
Karne: 2/2 – 5/3
Napisz komentarz
Komentarze