Zdecydowanym faworytem meczu byli gracze Marcina Czerwonki. Długo jednak nie potrafili odskoczyć rywalom na kilkubramkową odległość. Zamościanie szczególnie w pierwszej połowie grali bardzo nierówno. Potrafili rzucić kilka łatwych bramek, oszukując defensywę rywali indywidualnymi akcjami. Ale po chwili rozgrywali piłkę nerwowo i chaotycznie. Do tego dochodził brak skuteczności. Nic zatem dziwnego, że długo na tablicy świetlnej wynik oscylował wokół remisu. Dopiero w 23 min. Padwa wyszła na trzybramkowe prowadzenie (12:9), które dowiozła do przerwy.
Jak było później? Przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze