Gdyby nie on, nie byłoby muzeum w Oseredku – mówią miejscowi strażacy. Dla wszystkich Jan Łasocha jest wzorem strażaka. Ale największym chyba dla swoich dzieci.
– Pamiętam jak czasami tata przyjeżdżał samochodem strażackim do domu. Czasem nas nim przewoził. To było coś! Jak gdzieś wybuchł pożar, musiałem rowerem pojechać to zobaczyć. Z powrotem jakoś mnie zabierali strażacy. Teraz to nie do pomyślenia - mówi kpt. Szczepan Łasocha z PSP w Tomaszowie, który razem z bratem Sylwestrem (pracuje w KP PSP w Bolesławcu w stopniu st. kpt) poszedł w ślady ojca i dziadka Łukasza Łasochy, który z kolei był strażakiem ochotnikiem.
Więcej przeczytasz tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze