Janina Dębkowska ma prawie 89 lat. Siedzi w domu, czasem patrzy przez okno, ale najczęściej przegląda stare fotografie i wspomina to, co było, ale nie za często, żeby nie przedobrzyć. – Bo to, co było, już nie wróci, ale wie pani jak popatrzę na zdjęcia swoich rodziców to zdaje mi się, że wojna była wczoraj, a oni żyją nadal – mówi.
Moja mama, Leonia Sachryń z d. Buchaj, urodziła się w 1905 r. Zanim wyszła za mąż za tatę i podjęła pracę jako woźna w szkole podstawowej w Ruszowie, pracowała też na stawach u hrabiego z Łabuń. Łowiła ryby, porządkowała sitowie, sypała groble, ale jak trzeba było, to i kopała rowy melioracyjne. W tamtym czasie w latach 20. XX w. dziewczęta pracowały dużo. Wystarczyło mieć sprawne ręce i chęci, ale do pracy przede wszystkim wyganiał je głód, a hrabia zapewne dobrze płacił – zaczyna swoją opowieść Janina Dębkowska.
Cały artykuł dostępny wyłącznie w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze