Urodziła i wychowała troje swoich dzieci, ale stworzyła wraz z mężem dom także dla ponad dwadzieściorga cudzych. Każde z nich pamięta. O większości wie, jak wygląda ich życie. Najczęściej jest szczęśliwe. Ta świadomość jest cenniejsza niż pobory. Pani Anna z Zamościa od 6 lat stanowi rodzinę zastępczą dla maluchów, które z różnych względów nie mogą być z własnymi mamami.
Kiedyś pracowała jako urzędnik państwowy. Praca była stała. Wydawała się, że stabilna. Ale przyszedł rok 1990 i doszło do redukcji. Umowę rozwiązano akurat z panią Anią. Właśnie wtedy urodziła swoje trzecie dziecko – syna. Miała też dwie córki, jedną roczną, drugą trzyletnią. Nie było etatu, więc zajęła się domem i dziećmi. Kiedy podrosły, pani Anna wraz z mężem dorabiała za granicą. Wyjeżdżali na krótko, na miesiąc, dwa i wracali z pieniędzmi. Później zaczęła jeździć na taksówce. Mąż miał swoją pracę. – Zaczęło mi to uwierać. Bo dzieci były już poza domem. Przyjeżdżały głównie na weekendy, a ja akurat wtedy miałam najwięcej pracy. Nie pasowało mi to – opowiada zamościanka.
Więcej na ten temat tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze