Skoro i tak zaszczepieni nie byli izolowani, to czemu nie mieliby chodzić do szkoły – z takiego założenia, po rekomendacji Rady Konsultacyjnej do spraw Bezpieczeństwa w Edukacji wyszedł resort kierowany przez Przemysława Czarnka i dał dyrektorom szkół narzędzie pozwalające na inną niż dotychczas organizację zajęć w klasach, gdzie pojawił się koronawirus.
Nie pozwalamy na podział dzieci na zaszczepione i niezaszczepione, ze względów organizacyjnych w szczególności. Bardzo trudno jest zorganizować zajęcia w ten sposób, że część dzieci jest w klasie, a część jest w domu. Więc jeśli pojawia się sytuacja, że trzeba z uwagi na ognisko zakaźne kierować dzieci na naukę zdalną, to kierujemy całą klasę na kilka lub kilkanaście dni, bez dzielenia na zaszczepione i niezaszczepione – wyjaśniał na samym początku roku minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.
Rzeczywistość zweryfikowała te założenia. Bo w praktyce było tak, że na zdalne nauczanie przechodziła cała klasa, ale kwarantanną, a więc obowiązkiem przebywania w izolacji objęci byli tylko uczniowie, którzy nie szczepili się przeciwko COVID-19. W drugiej połowie listopada resort zmienił więc taktykę i zgodził się, by zaszczepieni uczestniczyli w zajęciach pozalekcyjnych, a także, w miarę możliwości organizacyjnych, uczęszczanie na obowiązkowe zajęcia w trybie stacjonarnym.
Na koniec zeszłego tygodnia w województwie lubelskim było przeszło 400 szkół i przedszkoli, które musiały częściowo, ale też całkowicie przejść na naukę zdalną: 22 w pow. biłgorajskim, 26 w hrubieszowskim (w Moniatyczach i Werbkowicach całkowicie), 21 w tomaszowskim, 22 w zamojskim (w Niewirkowie całkowicie) i 20 w Zamościu (przedszkole nr 14 całkowicie). Czy korzystały z nowych rekomendacji resortu edukacji?
Szczegóły w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze