Sylwester Chęciński przyszedł na świat 21 maja 1930 roku w Suścu. Mieszkał w jednym z domów przy ul. Długiej. Przyszły reżyser był trzecim dzieckiem Antoniny i Antoniego – kupca i pracownika miejscowego tartaku. Z rodzinnym domem wiążą się jego najwcześniejsze wspomnienia, także te... filmowe.
Bo w 1936 r. przyjechało do Suśca prowincjonalne kino objazdowe. W jednej z chat wyświetlano film o tematyce biblijnej. Na progu budynku, wśród innych dzieci, usiadł wówczas mały Sylwester (zwano go wówczas Sylkiem). Seans nie trwał długo, bo pękła soczewka projektora. Film przerwano, a kino odjechało. Jednak przyszły reżyser do końca życia zapamiętał wyświetlane w Suścu "żywe obrazy".
- Moje dzieciństwo to był beztroski czas. Biegałem po lasach, bawiłem się i... okładałem pięściami z kumplami. Jak każdy chłopak. W Suścu też pierwszy raz wystąpiłem na szkolnej scenie – wspominał kilka lat temu w rozmowie z Kroniką Tygodnia. – Było to w rocznicę śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego. Pamiętam, że miałem wyrecytować wierszyk. Stanąłem przed publicznością, zacząłem mówić i... rozpłakałem się. Pełna plama! Ale to były emocje!
Po wojnie ukończył ukończył I Liceum Ogólnokształcące im. Jędrzeja Śniadeckiego w Dzierżoniowie, a następnie reżyserię w Państwowej Szyższej Szkole Filmowej w Łodzi.
Nakręcił wiele filmów, ale do historii polskiej kinematografii przejdzie jego trylogia olosach Kargula i Pawlaka: "Sami swoi", "Nie ma mocnych", "Kochaj albo rzuć". Na 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 roku otrzymał za całokształt twórczości "Platynowe Lwy". Otrzymał też m.in. Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski w 2020 roku, wielokrotnie był nagradzany m.in. przez ministra kultury i sztuki.
Czytaj także: Zamojszczyzna niezwykła. Spotkajmy się przy Kargulu i Pawlaku
Napisz komentarz
Komentarze