W porównaniu do spotkania ze Śląskiem Wrocław do składu miejscowych wróciło już kilku graczy, dzięki czemu duet trenerski Marcin Czerwonka i Wiesław Puzia miał zdecydowanie większe pole manewru. Jak się okazało, nieoceniony stał się przede wszystkim powrót Mateusza Gawrysia, który między słupkami pokazał prawdziwą klasę.
Sam mecz w wykonaniu zamościan nie porywał. Padwa zaczęła mocno, wychodząc na trzybramkowe prowadzenie (5:2 w 9 min).
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze