Prywatna wojna Putina
Nie można ich namierzyć, ponieważ rozsiani są po całym świecie i nie mają jednego szefa. Hakerzy z grupy Anonymous zasłynęli w Polsce m.in. po ataku na stronę Donalda Tuska. Choć w ostatnim czasie nie było o nich zbyt głośno, teraz cybereksperci powrócili do sieci. Wygląda na to, że dopiero się rozkręcają.
Wszystko za sprawą inwazji na Ukrainie. Anonymous nie zgadza się na militarną agresję, którą wywołał tam Władimir Putin, dlatego hakerzy ponownie połączyli swoje siły i wypowiedzieli prezydentowi Rosji swoją własną wojnę – w cyberprzestrzeni.
W czwartkowy wieczór na twitterowym koncie grupy pojawiła się krótka, lecz wymowna wiadomość. „Nadszedł czas, aby Rosjanie stanęli razem i powiedzieli „NIE” wojnie Władimira Putina”. To był początek kłopotów Kremla.
Put yourselves in the shoes of the Ukrainians being bombed right now. Together we can change the world, we can stand up against anything. It is time for the Russian people to stand together and say "NO" to Vladimir Putin's war.
— Anonymous (@YourAnonNews) February 24, 2022
We are Anonymous.
We are Legion
Expect us.
Na pierwszy rzut cybereksperci wybrali stację RT – kanału, który ze wsparciem Rosji nadawany jest na terenie Wielkiej Brytanii. Już w piątek na Facebooku Anonymous ogłosili, że uniemożliwili działanie strony rosyjskiego Ministerstwa Obrony.
Jeszcze tego samego dnia w godzinach wieczornych hakerzy zablokowali wszystkie rządowe strony Kremla.
Prawdziwym hitem wśród internautów okazał się jednak film, w którym Anonymous zwracają się bezpośrednio do Władimira Putina. Autorzy ostrzegają w nim polityka, że znajdą „brud, który pozwolił mu dojść do władzy” i powiedzą o nim światu. Zaznaczają też, że oczekują od prezydenta Rosji ustąpienia ze stanowiska. „Nigdy nie zapomnimy o śmierciach, do których doprowadził twój reżim” – komunikują.
W kolejnych postach Anonymous informowali również o zablokowaniu rosyjskich, państwowych kanałów telewizyjnych; wyłączeniu strony internetowej tamtejszego ministerstwa pracy oraz porwaniu ekskluzywnego jachtu Putina. Działacze zapowiadają jednak, że to dopiero początek tej cybernetycznej wojny. Działaniom tym bacznie przyglądają się internauci, którzy nie kryją podziwu. Wielu z nich upatruje w nich szansy na to, że prezydent Rosji wycofa swoje wojska z terenów ukraińskich.
Nie dla agresji
Antywojenny krok w sieci zrobiła również firma Google, która wyłączyła w swoich mapach niektóre funkcje, aby utrudnić rosyjskiej armii poruszanie się po obcym terenie. Żołnierze Putina nie skorzystają m.in. z informacji o lokalizacji niektórych obiektów oraz informacji o warunkach atmosferycznych.
Napisz komentarz
Komentarze