Zamojski zespół wszedł w spotkanie dobrze i przyjezdni pierwsze trafienie zaliczyli dopiero w 7 min. Tyle tylko, że gospodarze zdążyli w tym okresie zmarnować kilka wybornych okazji, co zresztą stało się później ich przekleństwem. Przyjezdni szybko otrząsnęli się z przewagi Padwy i po kwadransie już prowadzili. Na dodatek, mocno pod oko oberwał Jakub Kłoda i filar zamojskiej defensywy już w 18 min. zakończył mecz z poważnym urazem. Zryw ekipy trenerów Marcina Czerwonki i Wiesława Puzi nastąpił dopiero w końcówce pierwszej części gry.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze