Do zdarzenia doszło 27 lutego tego roku. Około godz. 10 mieszkanka wsi Krzak wyszła z domu na przystanek autobusowy. Za nią z posesji (jest ogrodzona tylko z trzech stron) wybiegł biały pies rasy labrador. Zatrzymał się po drugiej stronie przystanku autobusowego naprzeciwko posesji 66-letniego mężczyzny.
– Krzyczałam do psa, aby się wrócił, aby przestał za mną biec. Nie mogłam wrócić się do domu, bo zaraz miał podjechać autobus – tłumaczyła potem kobieta.
Stojąc na przystanku dostrzegła, że 66-latek celuje do psa z długiej broni. Chwilę później pies skowycząc, uciekł do domu, utykając na tylne nogi.
– Dlaczego to zrobiłeś? – krzyknęła do mężczyzny.
– Nie będzie srał po moim podwórku – miał warknąć strzelec.
Kobieta pobiegła do domu. Powiedziała synowi, aby uwiązał psa i go obserwował, bo został postrzelony. Szybko wróciła na przystanek i wsiadła do autobusu, który właśnie podjechał.
Więcej o tej bulwersującej sprawie w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze