Zamościanie rozpoczęli mecz koszmarnie. W defensywie nie stanowili dla rywali większej przeszkody i gospodarze bardzo szybko objęli prowadzenie 7:3, a potem 10:5. Ekipa z Pomorza szybko rozgrywała swoje akcje i Mateusz Gawryś był zwyczajnie bezradny. Mało tego, kilka bramek, które rzucili miejscowi, zostało zdobytych tak łatwo, że gracze Padwy powinni się tego zwyczajnie wstydzić. Do przerwy było więc 18:14, a w 40 minucie nawet 22:16. Wówczas jednak przyjezdni przypomnieli sobie, że w piłkę ręczną grać potrafią.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze