W Bończy ekumenizm to cała codzienność, bo relacje pomiędzy wiernymi obu parafii są bardziej przyjacielskie niż tylko sąsiedzkie. – Kiedy są jakieś uroczystości w cerkwi lub np. odpust u nas, to nawzajem u siebie bywamy. Ludzie z innych okolic są czasem pozytywnie zaskoczeni, że my kapłani i wierni prawosławni i katoliccy żyjemy ze sobą w takiej zgodzie – opowiada ks. Janusz Ryń, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej i św. Stanisława w Bończy. – A przecież chociaż to różne wyznania, różne ryty, to pień jest ten sam. Przez pierwsze tysiąc lat chrześcijaństwa byliśmy jednym Kościołem – zwraca uwagę.
Jak tłumaczy, dla zwykłych ludzi, tak dawniej, jak dziś, odmienne wyznanie nie jest przeszkodą. – Problem pojawiał się dopiero wtedy, gdy w grę wchodziła wielka polityka: zabory, powstania, skłócanie jednych i drugich. Przez pewien czas w Bończy nie funkcjonował kościół katolicki, a później nie odbywały się nabożeństwa w cerkwi – dodaje.
Teraz prawosławnych jest w Bończy tylko kilkunastu, katolików niespełna tysiąc.
– Kiedyś prawosławni świętowali także w święta katolickie, a katolicy w święta prawosławne – wspomina pan Ryszard, pamiętający wiele dziesięcioleci z historii miejscowości. Jak mówi, zdarzały się nawet mieszane małżeństwa.
Więcej na temat tego miejsca w papierowym wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze