Ponad 600 osób przybyło w środę, 22 czerwca na stadion w Zawadzie, by obejrzeć finał Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim. Gryf Gmina Zamość przegrał z Chełmianką 0:2 (0:1), jednak na tle tak silnego rywala zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Przez większą część zawodów gospodarze toczyli z faworyzowanymi gośćmi równorzędny pojedynek. Mieli nawet kilka okazji do zmiany wyniku. – Postawiliśmy się Chełmiance. Nie zamurowaliśmy własnej bramki, próbowaliśmy się rywalowi odgryzać. Stworzyliśmy pięć sytuacji podbramkowych. Może nie były one stuprocentowe, jednak niewiele nam zabrakło do strzelenia gola, na którego zasłużyliśmy – mówi Mariusz Sokołowski, kierownik Gryfa.
Wicemistrz czwartoligowej grupy IV objął prowadzenie w 13 minucie po precyzyjnym strzale Grzegorza Bonina z narożnika pola karnego. Czwartoligowcy nie złożyli jednak broni i natychmiast wzięli się do odrobienia straty. Na bramkę Chełmianki mocne strzały oddali Damian Baran i Bartłomiej Panas. Za każdym razem bramkarz Sebastian Ciołek udanie interweniował, odbijając piłkę a to na rzut rożny, a to przed siebie. Mający w swoim piłkarskim CV jeden występ w reprezentacji Polski oraz 279 gier i 38 goli w ekstraklasie Bonin ponownie próbował zaskoczyć nieźle spisującego się w bramce gospodarzy Patryka Dobromilskiego strzałem z kilkunastu metrów, jednak tym razem nieznacznie spudłował. – W pierwszej połowie oddaliśmy dwa celne strzały na bramkę Chełmianki, a rywale – tylko jeden, za to Pan Piłkarz Grzegorz Bonin uczynił to idealnie – podkreśla kierownik Sokołowski.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze