Powiedzieć można, że album "Czar starej fotografii – Z albumów Róży i Jana Zamoyskich" powstawał przez bez mała trzy dekady. To zdecydowanie dłużej, niż potrzeba na utworzenie nawet najbardziej okazałej i najpiękniejszej perły. A twórcom – jedynego jak dotąd – albumu fotograficznego poświęconego rodzinie Zamoyskich udało się wypracować dzieło wyjątkowej urody. Powiedzieć również można, że początki powstawania wydanego właśnie albumu sięgają pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych zeszłego wieku. Adam Gąsianowski, wielki miłośnik fotografii, twórca Muzeum Starej Fotografii w Zamościu i współautor albumu opowiada:
– Prawie trzydzieści lat temu, gdy pracowałem jako fotoreporter w "Kronice Tygodnia", kilka razy spotkałem Jana Zamoyskiego. Odwiedzał on jednego ze swoich znajomych w kamienicy, w której wtedy mieściła się nasza redakcja. Wówczas po raz pierwszy odważyłem się, by zapytać byłego ordynata, czy mógłbym obejrzeć fotografie z rodzinnego archiwum Zamoyskich. Jan Zamoyski z właściwym sobie wdziękiem i uprzejmością odparł, że bardzo mu przykro, ale wszystkie zdjęcia i albumy zarekwirowali funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Jan Zamoyski został aresztowany w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku i przesiedział w peerelowskim więzieniu ponad 8 z 15 lat zasądzonych mu przez komunistyczny sąd. Rodzinie Zamoyskich nigdy nie udało się odzyskać zarekwirowanych zdjęć i albumów.
Tętniące życie przykrył kurz
Dopiero kilka lat temu okazało się, że Jan Zamoyski zachował jednak część fotograficznych negatywów na szkle i błonie ciętej. Znaleziono je już po jego śmierci w mieszkaniu w Warszawie.
– Dowiedziałem się o tym od jego syna, Marcina. Kilka lat temu odwiedził mój zakład fotograficzny i zapytał, czy może uda się zrobić odbitki z tych negatywów. Były one spakowane w firmowe torebeczki zakładów, które wywołały te fotografie (zamieściliśmy kopie torebek na wewnętrznych stronach okładek albumu). Mimo innych pilnych zajęć, od razu zabrałem się za skanowanie negatywów. Zdjęcia były rewelacyjne! Ale czas okazał się nieubłagany. Zarówno torebki, jak i negatywy były mocno zakurzone. Można powiedzieć, że kurz wgryzł się w emulsję negatywów. Szczególnie przy powiększeniach odbitki tracą wtedy na jakości i ostrości. Dokładnie odczyściłem negatywy z najdrobniejszych pyłków i wykonałem odbitki. Rewelacja! Wspaniałe zdjęcia! Dotychczas nie wiedzieli ich nawet członkowie najbliższej rodziny Jana i Róży Zamoyskich. Fotografie są również bardzo ważnym dokumentem życia rodziny Zamoyskich, prowadzonej przez nich Ordynacji, a także ilustracją życia społecznego i towarzyskiego w Klemensowie, Zamościu czy Zwierzyńcu, ale nie tylko - zapala się emocjonalnie Adam Gąsianowski.
Kiedy po raz pierwszy Adam Gąsianowski zapytał Marcina Zamoyskiego, czy ten zgodzi się urządzić wystawę fotografii z odzyskanych z negatywów, syn Jana Zamoyskiego raczej niechętnie odniósł się do tego pomysłu. Ale podczas kolejnej wizyty z nową porcją negatywów do obróbki, Adam Gąsianowski uzyskał zgodę na przygotowanie wystawy. Na pierwszą wystawę, "Jan Zamoyski i jego najbliżsi" połączoną z ekspozycją "By Zamość był jak z bajki" (to zestaw fotografii obrazujący renowację Starego Miasta, przed 1980 rokiem, gdy Zamość świętował jubileusz 400-lecia miasta), przyszły tłumy. Podobnie było z drugą. Galeria Starej Fotografii pękała w szwach, nie była w stanie pomieścić wszystkich, którzy przyszli na wernisaż.
– Jakiś czas później zagadnąłem syna Ordynata Zamoyskiego, czy pozwoli opublikować album ze zdjęciami odzyskanymi z negatywów, które jego tata ocalił przed ubecją. Początkowo nie podzielił on mojego entuzjazmu. Niedługo potem odpowiedział, że wspólnie opublikujemy ten album. Pan Marcin przesłał swoim siostrom zdjęcia, aby je właściwe opisały. On jest najmłodszym dzieckiem Róży i Jana Zamoyskich i nie wszystko pamięta, a ich córki, Róża i Maria doskonale opisały, kogo uwieczniono na fotografiach sprzed kilkudziesięciu lat – wspomina Adam Gąsianowski.
Na polowaniach historia mieszała się z polityką
Na początku czerwca ponad dwustustronicowe wydawnictwo "Czar starej fotografii – Z albumów Róży i Jana Zamojskich" opuściło drukarnię. To wyjątkowa publikacja. Nigdy dotąd nie opublikowano albumu poświęconego rodzinie Zamoyskich, tak bogato ilustrowanego, a jednocześnie rzetelnie udokumentowanego. Są tam fotografie pochodzące ze ślubu Róży i Jana Zamoyskich (30 kwietnia 1938 r.), a także zdjęcia z okresu ich narzeczeństwa. Sporo fotografii pochodzi z ich podróży poślubnej do Włoch.
– Na tych fotografiach z Włoch szczególnie charakterystyczne jest to, że wszystkie zdjęcia robili sobie nawzajem. Potem wspólnie również wklejali je do albumów. Co ciekawe, na żadnej fotografii z tej podróży nie ma ich obydwoje. Dwie takie fotografie z podróży poślubnej zdobią okładkę otwierającą album – zaznacza Anna Rudy, współautorka albumu, była dziennikarka "Kroniki Tygodnia", obecnie pracuje w "Tygodniku Zamojskim".
Ogromną atrakcją albumu są również niepublikowane wcześniej fotografie pałacu Zamoyskich w Klemensowie. Począwszy od ujęć XIX-wiecznych, aż po te powojenne. Na fotografiach sprzed II wojny światowej widać pałacowe wnętrza z kaflowymi piecami, a także umeblowanie, dywany, sprzęty i bibeloty. Sfotografowano salony, saloniki, a także ściany zapełnione łowieckimi trofeami. Są również ujęcia, na których widać spotkania rodzinne i towarzyskie czy uroczystości z udziałem najznamienitszych przedstawicieli ziemiaństwa i arystokratycznych rodów II Rzeczypospolitej. Całkiem sporo fotografii poświęcono polowaniom. Maurycy Zamoyski, ojciec Jana i dziadek Marcina Zamoyskiego był znakomitym myśliwym, mówiło się w ówczesnej Rzeczypospolitej, że na polowaniach nie miał sobie równych. Piętnasty ordynat był też wielką postać historyczną, jednym z najwybitniejszych polityków II Rzeczypospolitej. Otarł się o urząd prezydenta RP.
Oprócz zdjęć z rodzinnych spotkań i uroczystości oraz pełnych radości zabaw, są w albumie również fotografie wiążące się z tragicznymi losami naszej Ojczyzny. Już po rozpoczęciu druku albumu, w ostatniej chwili umieszczono w nim zdjęcia niemieckich żołnierzy, którzy zaraz po napaści hitlerowców na Polskę zajęli pałac w Klemensowie. W albumie umieszczono także wspomnienia ordynata Jana Zamoyskiego pt. "Wierzę, iż Wielka Rzesza Niemiecka nie prowadzi wojny z dziećmi". Takie zdanie padło podczas rozmowy ordynata z szefem SS w dystrykcie lubelskim Odillo Globocnikiem. Podczas akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie w 1942 r. Niemcy wypędzili z domów ponad 100 tys. Polaków. Cześć z nich trafiła do obozu przejściowego w Zwierzyńcu. Po rozmowie ordynata Jana Zamoyskiego z Globocnikiem z obozu w Zwierzyńcu zwolniono kilkaset dzieci. Jan Zamoyski i jego żona przez całą wojnę mieszkali w Zwierzyńcu. Mieszkańcy nazywali Różę Zamoyską "aniołem dobroci".
Jan Zamoyski był ostatnim ordynatem. Zarządzał Ordynacją Zamojską w latach 1939-1944.Reforma rolna przeprowadzona w 1944 r. odebrała rodzinie Zamoyskich wszystko. Jan Zamoyski po wyjściu z komunistycznego więzienia przez lata nie miał prawa zbliżać się do terenów byłej Ordynacji na odległość mniejszą niż 30 km. Nawet jako ordynat wciąż przejmował się losem pracowników dawnej Ordynacji.
– Zdecydowaliśmy, że w albumie powinny znaleźć się portrety 16 ordynatów. Zwłaszcza, że w żadnym z dotychczasowych wydawnictw nie opublikowano ich wszystkich z opisami – zaznacza Adam Gąsianowski.
"Ostatni taki dżentelmen z manierami"
Walorami albumu "Czar starej fotografii – Z albumów Róży i Jana Zamojskich" są nie tylko opublikowane w nim fotografie. Jest on również znakomicie napisany i opisany. Ta część jest dziełem Anny Rudy.
– Podczas pracy nad tekstami do albumu najwięcej dały spotkania mi z osobami z bliskiego otoczenia Jana Zamoyskiego, jego rodziny, przyjaciół i znajomych. Eugeniusz Cybulski, były prezydent Zamościa, znał Jana Zamoyskiego, współpracowali z nim przy renowacji zamojskiej Starówki. Zdzisław Kotuła, były dyrektor i założyciel Roztoczańskiego Parku Narodowego także znakomicie znał Jana Zamoyskiego. Nie tylko spotykali się przy różnych okazjach, również korespondowali ze sobą. Jan Zamoyski jako pierwszy odwiedził RPN tuż po jego utworzeniu. A Zdzisław Kotuła do tej pory przechowuje wiele pamiątek związanych z Janem Zamoyskim – zaznacza Anna Rudy.
Jan Zamoyski kojarzony jest przede wszystkim z Zamościem. Znany był z tego, że włączał się w większość inicjatyw wspierających rozwój miasta. Miał wkład we wpisanie Zamościa na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO czy w utworzenie muzeum katedralnego. Pomagał także w pozyskiwaniu dotacji pomocnych w realizowaniu ważnych dla Zamościa przedsięwzięć.
– Jan Zamoyski pielęgnował również kontakty z mieszkańcami Zwierzyńca, pracownikami Roztoczańskiego Parku Narodowego, także byłej Ordynacji Zamojskiej. Był on wielkim miłośnikiem przyrody i łowiectwa. Mało kto wie, że przez wiele lat w czasie wakacji wynajmował mieszkanie w sąsiedztwie "Alei Dębów" w Górecku Kościelnym. Spacerował po okolicznych lasach. Przez wiele lat w ten sposób spędzał miesiąc wakacji – opowiada Anna Rudy.
Bożena Kamyszyn przez wiele lat działała w zamojskim PTTK. Gdy Jan Zamoyski odwiedzał Zamość i Zamojszczyznę, pomagała mu w poszukiwaniach kwatery i noclegu. Oprowadzała gościa po zmieniającym się mieście i okolicach.
– Pani Bożena wiele razy powtarzała, że Jan Zamoyski był "ostatnim Dżentelmenem Rzeczypospolitej i miał doskonałe maniery". Nieocenioną pomoc otrzymaliśmy od pana Marcina Zamoyskiego i jego sióstr: Elżbiety Daszewskiej i Marii Ponińskiej. Zwłaszcza, że podpisanie wszystkich zdjęć, jakie trafiły do albumu, było niezwykle trudne. Musiałam się pilnować, aby nie pomylić nikogo pod fotografiami i w tekstach. Rodzina państwa Zamoyskich również dopytywała się między sobą, kogo uwieczniono na fotografiach. To była wspólna, benedyktyńska robota – uśmiecha się Anna Rudy.
Współautorka albumu "Czar starej fotografii – Z albumów Róży i Jana Zamoyskich" nadmienia, że bardzo starała się wzbogacić opisy pod zdjęciami, dlatego korzystała z portalu Genealogia Potomków Sejmu Wielkiego.
– Tak intensywnie sprawdzałam różne koligacje i powiązania rodzinne, że internetowe łącza grzały się niewyobrażalnie – śmieje się Anna Rudy, po czym dodaje – w tzw. międzyczasie czytałam prawie wszystko, co do tej pory opublikowano o rodzinie Zamoyskich. Najważniejszą lekturą była książka zawierająca wywiady z Janem Zamoyskim, opublikowana przez Roberta Jarockiego pod tytułem "Ostatni Ordynat". Gdy zdecydowałam się na współpracę przy albumie, od razu pomyślałam o spotkaniu z panem Jarockim. Niestety, okazało się to niemożliwe. Zmarł w 2015 r. A jego "Ostatni Ordynat" to biały kruk – podkreśla Anna Rudy.
Natomiast Adam Gąsianowski z bólem opowiada o wielu fascynujących fotografiach, które nie trafiły jednak do albumu.
– Musieliśmy z nich zrezygnować, ponieważ nie były opisane. Nie było wiadomo, kto jest na tych zdjęciach. Bardzo nas bolało, że nie można pokazać tych fotografii w albumie – podkreśla Adam Gąsianowski.
Niebagatelny wkład w opublikowanie tego wyjątkowego albumu mają sponsorzy. Największy wkład finansowy mają synowie Adama Gąsianowskiego: Kacper i Jakub Gąsianowscy. Finansowo wsparli jego wydanie również: Wojciech Łosiewicz, Aleksander Łukasz, Jadwiga Pupiec, Grzegorz Zaręba, Muzeum Starej Fotografii oraz Stowarzyszenie Turystyka z Pasją w Zamościu.
Napisz komentarz
Komentarze