Na jednej ze starych fotografii widać kobietę o rozmarzonych oczach i regularnych rysach oraz mężczyzn z pokaźnymi wąsami. Grają w karty. Trzymają je w dłoniach, w taki sposób, iż przypominają one niewielkie wachlarzyki. Sfotografowani ludzie siedzą przy stole. Jednak jeden z panów stoi obok. W ręku trzyma kartę, którą nam demonstruje. Nie widać jej dokładnie. Na pewno jest to jednak as i prawdopodobnie – trefl. Co ma oznaczać ta sytuacja? Czy jest to jakaś metafora sprzed wieku, którą powinniśmy zrozumieć?
Kiedyś moja babcia uczyła mnie karcianych wróżb (samą umiejętność "stawiania ludziom kart" nabyła jeszcze przed ostatnią wojną). Według niej odwrócony as kier był wyjątkowo złowrogą kartą. Mógł oznaczać fatalne zrządzenie losu, łzy, chorobę, a nawet śmierć (ale tylko wtedy, gdy we wróżbie as trefl znalazł się w feralnej pozycji: nad kartą oznaczającą konkretną osobę). Gdy tę kartę we wróżbie zauważymy w położeniu "normalnym" (czyli rysunek widzimy w pozycji: "ogonkiem w dół") – może oznaczać chorobę, ale także np. niespodziankę. Czy coś takiego wydarzyło się w życiu tych ludzi? Taka interpretacja nie miałaby może sensu, ale mężczyzna trzymający na fotografii wybraną kartę z wielką powagą patrzy w obiektyw aparatu. Inni uczestnicy gry także mają podejrzane, marsowe miny...
– Na pewno ten kadr został starannie zaplanowany, wręcz wyreżyserowany. Czy w tej fotografii jest tajemnica, drugie dno, nawiązanie do jakiegoś literackiego utworu czy karcianej wróżby? Nie wiem, ale można się czegoś takiego spodziewać... Bo zdjęcia wykonywano na początku XX w. bardzo rzadko. To było ważne wydarzenie. Dobrze się zatem do takich fotografii przygotowywano. Najpewniej sytuacja pokazana na zdjęciu to jednak tylko zabawa, próba odnalezienia zgrabnej kompozycji – zastanawia się Adam Gąsianowski, właściciel zamojskiego Muzeum Fotografii. I dodaje: – To niezwykłe zdjęcie wykonał Sylwin Tokarzewski (żył w latach 1876-1933), urzędnik w dziale leśnym Ordynacji Zamojskiej. Zapewne uwiecznił na nim swoich znajomych.
Pan Adam bardzo lubi to zdjęcie. Jego uwagę zwracają dobrze skrojone męskie ubrania, sztywne kołnierzyki i porządne buty sfotografowanych ludzi. Bez wątpienia ich właściciele nie mogli być np. włościanami. Urodziwa towarzyszka męskich graczy, która ma upięte włosy, bielutką bluzkę (a na niej drobne korale) oraz długą, elegancką spódnicę – także wygląda na przedstawicielkę rodziny ziemiańskiej lub inteligenckiej.
– Zapewne mężczyźni są ordynackimi urzędnikami, a kobieta żoną lub np. siostrą jednego z nich – mówi Adam Gąsianowski. – Na tym zdjęciu ciekawe są także drewniane podesty, po których kiedyś wędrowano na podwórku znajdującym się przed sfotografowanym domem. Ciekawa jest też ściana boru sosnowego, który widać w tle. Las nadaje głębi całej kompozycji.
Adam Gąsianowski jest właścicielem kilkunastu zdjęć wykonanych przez Sylwina Tokarzewskiego. Zostały one znalezione dziesięć lat temu na strychu jednego ze zwierzynieckich domów. Były to szklane negatywy o wielkości 10 na 13 cm. Fotografie są dobrej jakości i mają dużą wartość artystyczną. Na jednej z nich widać Helenę Tokarzewską, żonę Sylwina, w otoczeniu gromadki dzieci. Wszyscy siedzą na schodach zwierzynieckiego domu. Jeden z chłopców trzyma w ręku jabłko, drugi ma na kolanach czapkę z daszkiem.
Przed schodami widać także duży, drewniany wózek na drewnianych kołach, a w tle kilka płotów, drewniane budynki oraz sosnowy bór. Miejscowy las jest także ważnym elementem jeszcze jednego, wyjątkowo pięknego zdjęcia. Widać tam kobiety ubrane w eleganckie suknie. Obok siedzi jakby trochę onieśmielony mężczyzna.
– To zdjęcie było opisane jako majówka. Jednak nie zostało wykonane na ukwieconej łące, ale na leśnym stoku – mówi Adam Gąsianowski. – Domyślam się, że ci ludzie nie tylko praktycznie mieszkali w lesie (taki charakter miał ówczesny Zwierzyniec), ale także go kochali. Żyli w ciekawych czasach, w fascynującym, magicznym miejscu. To jakoś z fotografii emanuje.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze