W meczu z Granicą Lubycza Królewska Marcel Pędlowski strzelił pięć goli, w bramce Hetmana Zamość umieścił piłkę cztery razy, a w spotkaniu z Włókniarzem Frampol zdobył hat-tricka. W piętnastu kolejkach rundy jesiennej lewoskrzydłowy Unii Hrubieszów zaliczył aż osiemnaście trafień i na półmetku sezonu prowadzi w klasyfikacji strzelców w „najciekawszej lidze świata”. Trener Waldemar Kogut w emocjach nieraz krytykował swojego podopiecznego, wytykając mu nieskuteczność. Po meczu z Granicą twierdził, że „Pędzel” mógł i powinien strzelić nie pięć, a dziesięć goli. Ale dziś, kiedy już opadł bitewny kurz jesiennych potyczek ligowych, szkoleniowiec patrzy na to chłodnym okiem.
– Gdyby Pędlowski był skuteczny w stu procentach, to grałby w Motorze, czy Avii, a nie w Unii – wzdycha trener Kogut.
Pędlowski tak samo się tłumaczy.
– To prawda, że czasem irytowało mnie to, co trener mówił. Potrafię się przyznać do błędu, jednak nie wszystkie sytuacje podbramkowe są łatwe do wykorzystania. Niektórych akcji nie da się zakończyć golem, a jeśli uda się jakoś zdobyć bramkę, to jest to bonus. Jak się stoi z boku boiska, to ma się inną perspektywę. Piłkarz widzi sytuację inaczej. Zresztą, gdybym wykorzystywał wszystkie okazje strzeleckie, to nie grałbym w Unii – twierdzi Pędlowski.
Trener Kogut obawia się, że zimą Unia straci Pędlowskiego.
– Pewnie wiele klubów będzie się teraz o niego biło. Myślę, że już dostał mnóstwo telefonów z ofertą. Zrobię wszystko, by został w Unii na rundę wiosenną, ale nie będzie to łatwe. Takie czasy, że każdy szuka okazji, by złagodzić skutki inflacji, która rośnie. To oczywiście żart, ale zapewne inne kluby już go kuszą lepszymi warunkami finansowymi. Nie dziwi mnie to. „Pędzel” miał świetny rok – mówi szkoleniowiec zespołu z Hrubieszowa.
Powalczy o tytuł króla strzelców
Na razie Pędlowski – jak sam zapewnia – nigdzie się nie wybiera. W rundzie rewanżowej zamierza walczyć o tytuł króla strzelców zamojskiej klasy okręgowej, a do IV ligi chce się dostać razem z Unią.
– Miałem jedną propozycję, ale teraz nie skupiam się na tym. Zbliżają się święta. To nie jest czas, by myśleć o zmianie barw klubowych. Ewentualnie mogę się zastanowić nad jakąś ofertą w styczniu, jak już zwiększy się ruch transferowy na rynku. Raczej nie odejdę z Unii, ale się nie zarzekam. Dobrze mi w Hrubieszowie. Chciałbym z zespołem nadal ciągnąć wózek. Ponadto nie widzę się już w wyczynowym sporcie. Frajdę sprawia mi to, co przeżywam teraz w Unii. W przyszłym roku skończę 30 lat. Wolę skupić się na pracy, a nie na kopaniu piłeczki. Ważniejsze są dla mnie sprawy zawodowe. Jestem przedstawicielem handlowym w branży farmaceutycznej. Z grania w piłkę żyć nie zamierzam. Chciałbym też mieć jak najwięcej czasu dla rodziny, zwłaszcza dla córki, a profesjonalny sport mocno by to skomplikował – tłumaczy Pędlowski.
Wkrótce minie rok, jak Pędlowski opuścił Świdniczankę. Gdyby został w zespole ze Świdnika, to dziś walczyłby o awans do trzeciej, a nie czwartej ligi.
– Jak opuszczał Świdniczankę, to dostał kilka propozycji. Wiem, że starały się o niego kluby czwartoligowe, a wśród nich były Huczwa i Kryształ. Zszedł dwa „piętra” niżej, z IV ligi do klasy A. Nie pewnych szczegółów jego przyjścia do Unii. To sprawa między nim a zarządem naszego klubu. Ja nie chcę się w to zagłębiać. Cieszę się, że do nas trafił. Od samego początku nasza współpraca dobrze się układa. W wielkim stopniu dzięki niemu awansowaliśmy do klasy okręgowej z pierwszego miejsca w klasie A – mówi trener Kogut.
Pędlowski strzelał gole dla Świdniczanki w IV lidze, jednak trener Łukasz Gieresz, po przejęciu zespołu ze Świdnika w przerwie zimowej, w połowie poprzedniego sezonu, nie widział tego piłkarza w swojej ekipie.
– Już w grudniu wiedziałem, że będę musiał sobie poszukać nowego klubu – wspomina Pędlowski.
Kogut nie ma wątpliwości, że Gieresz wiele stracił.
– „Pędzel” jest ważnym punktem naszego czwartoligowego projektu. To zawodnik o charakterystycznych cechach – jest wysoki, szczupły, wysportowany. Potrafi rywalowi nastrzelać goli, długo utrzymywać się przy piłce. Bazuje na przyspieszeniu, ma niezły zwód, dobrą technikę. Świetne występy przeplata słabszymi. Bywa, że marnuje sporo sytuacji strzeleckich. Nie wiem, z czego to wynika. Muszę przyznać, że jednak więcej ma tych świetnych występów. W większości meczów był motorem napędowym Unii. Na IV ligę jest piłkarzem niemalże kompletnym – tak trener Unii komplementuje swojego podopiecznego.
Ma to w genach
Marcel Pędlowski urodził się 17 lipca 1993 r. w Stalowej Woli, w dzieciństwie i wczesnej młodości mieszkał się w Rudniku nad Sanem. Jest wychowankiem Stali Stalowa Wola i dobrze znanych w naszym regionie trenerów Sławomira Adamusa i Andrzeja Kasiaka, związanych swego czasu z Ładą Biłgoraj. Nigdy nie zagrał w zespole seniorów „Stalówki”. Jeszcze jako junior trafił do Orła w rodzinnym Rudniku. Potem grał w Stali Gorzyce, a następnie przeprowadził się do Świdnika i trafił do tamtejszej Świdniczanki. Ma 182 cm wzrostu, waży 78 kg.
Jedną z ikon stalowowolskiego piłkarstwa jest Wiesław Pędlowski. Brat ojca piłkarza Unii karierę zaczynał w Orle Rudnik, a w latach 1976-1989 reprezentował Stal ze Stalowej Woli. Ze „Stalówką” wywalczył w 1987 r. historyczny awans do ekstraklasy. W najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczył 28 meczów. W 1989 r. wyjechał do USA. Pracował tam na budowie i do 1992 r. grał w polonijnym zespole piłkarskim w Garfield. – Niestety, nic nie mogę powiedzieć o występach piłkarskich stryja, bo to nie był mój okres. Urodziłem się rok po tym, jak zakończył karierę – tłumaczy lewoskrzydłowy Unii.
Wiesław Pędlowski przekwalifikował się z napastnika na obrońcę, Marcel Pędlowski najpierw grał na środku obrony, potem na prawej stronie defensywy, następnie występował na pozycji numer sześć. Dopiero pod koniec występów w zespole juniorów Stali został lewoskrzydłowym. – Zawsze mnie kręciło strzelanie goli. Jak wróciłem do Rudnika i zdecydowałem się na grę w Orlę, po rocznej przerwie w występach, to zapowiedziałem, że nigdy więcej nie będę obrońcą. Wiem, że niektórym piłkarzom sprawia frajdę odbieranie innym piłki, a ja uważam, że o wiele fajniejsze zdobywanie bramek. Żałuję, że w wieku 17, czy 18 lat odszedłem ze Stali i przerwałem treningi. Zapewne moja piłkarska kariera inaczej by się potoczyła – mówi najskuteczniejszy piłkarz zamojskiej „okręgówki”.
ZAMOJSKA KLASA OKRĘGOWA
WYŚCIG PO KORONĘ
- 18 goli – Marcel Pędlowski (Unia).
- 16 – Damian Ziółkowski (Huczwa).
- 11 – Sebastian Łapiński (Hetman).
- 10 – Patryk Dorosz (Łada), Jakub Jeruzal (Pogoń), Sergiej Krawczenko (Hetman), Jaba Phkhakadze (Huczwa), Michał Skubis (Łada).
- 9 – Dominik Karaszewski (Unia), Mateusz Oleszczuk (Unia).
- 8 – Damian Chmura (Łada), Arkadiusz Kusiak (Tanew), Kamil Murjas (Graf), Tomasz Wilusz (Olimpiakos).
- 7 – Damian Buczek (Hetman), Łukasz Bursztyka (Olimpiakos), Krystian Halejcio (Olimpiakos), Juan Eduardo Reina Sanchez (Huczwa), Jarosław Stępień (Victoria).
- 6 – Tomasz Blicharz (Tanew), Michał Dudziński (Korona), Mateusz Gałka (Orkan), Przemysław Gałka (Olimpia), Michał Korzeniewski (Graf), Sylwester Kuks (Pogoń), Wojciech Leśniak (Victoria), Anton Litwin (Igros), Damian Otręba (Omega), Paweł Świątek (Korona).
Napisz komentarz
Komentarze