Spotkanie miało kilku bohaterów. W zespole gospodarzy zasłużyli na to miano Kamil Pliżga oraz Krzysztof Hadło, zaś w ekipie gości strzelający jak karabin maszynowy Damian Ziółkowski. Jednak wyborna skuteczność snajpera z Tyszowiec nie wystarczyła.
Oba zespoły szukały swoich szans, posyłając prostopadłe piłki za linię obrony przeciwnika. I były to pomysły niezłe, ponieważ zarówno defensywa Roztocza, jak i Huczwy była dość uprzejma dla graczy rywali. Pierwszy przed bramkową szansą stanął Kamil Droździel, ale w decydującym momencie stracił głowę, a chwilę później piłkę. W 13 min Pliżga podciągnął środkiem boiska i z 25 metrów posłał taką bombę pod poprzeczkę, że szesnastoletni Krystian Guz mógł tylko się pomodlić, żeby strzał był niecelny. Nie zdążył i piłka wpadła do siatki. 10 minut później Wojciech Mazur prostopadłym zagraniem wypuścił w bój Pliżgę, a napastnik gospodarzy strzałem po długim rogu pokonał... Igora Rypnowskiego, który zdążył dojechać z Ukrainy i zameldować się na murawie.
Cały artykuł w papierowym wydaniu "Kroniki Tygodnia".
Napisz komentarz
Komentarze