Stowarzyszenie Eksploracyjno-Historyczne „Grossus” działa od 2019 r. Nie ma na Zamojszczyźnie drugiego podobnego, które zajmuje się poszukiwaniem, eksploracją i utrwalaniem historii jednocześnie. Początkowo każdy z nich indywidualnie, na własną rękę szukał różnych militariów i śladów historii.
– Stowarzyszenie ułatwiło prowadzenie poszukiwań i współpracę z różnymi placówkami muzealnymi, jak hrubieszowskie muzeum. To tutejsi muzealnicy zasugerowali nam założenie stowarzyszenia – "skoro szukacie każdy z osobna, lepiej będzie, jeśli będziecie to robić razem”. To był pierwszy impuls, aby zawiązać stowarzyszenie. 4 lata temu zawiązaliśmy je z grupą podobnych sobie pasjonatów. W grupie łatwiej współpracuje się z różnymi instytucjami muzealnymi i naukowymi, jak Instytut Archeologii UMCS w Lublinie. Prof. hab. Barbara Niezabitowska bardzo często odwiedza nasz region hrubieszowski, gdy prowadzi wykopaliska archeologiczne na jednym z najważniejszych stanowisk archeologicznych w Gródku na Bugiem, czy ostatnio również w Ślipczu. Stowarzyszenie często jako wolontariusze uczestniczy w tych badaniach. Nie poszukujemy i nie odkrywamy różnych śladów historii, aby się tym chełpić, ale po to, by można było je dokładnie zbadać, opracować, tak by szersze grono miało z tego pożytek – tłumaczy Grzegorz Dańczuk, w wolnych chwilach pasjonat historii i zapalony poszukiwacz militariów.
W poszukiwaniu szarży policji na czerwonoarmistów
Stowarzyszenie tworzy 10 osób: Rafał Chrzanowski i jego żona Dagmara, Grzegorz Dańczuk i jego żona Izabella, Kamil Kuźmiński, Łukasz Długosz, Radosław Dąbrowski, Grzegorz Panek, Paweł Skorupski. Wszyscy są w podobnym wieku, po trzydziestce. Większość z nich to żołnierze z jednostki wojskowej w Hrubieszowie. Ale jest wśród nich także nauczyciel fizyki i pracownik hrubieszowskiego szpitala.
– Od nowych wymagamy, aby brali udział w wolontariacie. Ogłaszamy różne akcje, np. Grothus Forest Challenge, czyli sprzątnie lasu. Jako poszukiwacze bierzemy z lasu chodząc, szukając i kopiąc, dlatego w zamian chcemy dać coś od siebie. Organizujemy 20-, 30-minutowe sprzątania lasu. Przez 2 lata w ciągu 40 minut sprzątania wywieźliśmy z lasu ponad pół tony śmieci. To mało atrakcyjne, ale bardzo ważne i potrzebne – zaznacza jeden z poszukiwaczy ze stowarzyszenia "Grossus".
W 2018 r. poszukiwacze historii z Hrubieszowa brali udział w poszukiwaniach śladów szarży oddziałów policji państwowej pod Hrubieszowem, we wrześniu 1939 r.
– Wcześniej zwróciliśmy się do twórców programu telewizyjnego „Poszukiwacze historii”, emitowanego w stacji Polsat Play o pomoc w poszukiwaniach między Husynnem a Strzyżowem. Przez dwa dni filmowano te poszukiwania. Jeden z autorów tego programu, z wykształcenia historyk i archeolog, jest przekonany, że takiej szarży raczej nie było. Obraz namalowany przez Stanisława Bodesa, malarza batalistę z Hrubieszowa może być zapisem pewnej fantazji. Oddziały policji mogły faktycznie przemieszczać się przez te tereny galopem, a uniesione do boju szable mogą już być wytworem wyobraźni. Pewne natomiast jest to, że nie natrafiliśmy na żadne ślady tej szarży i boju z czerwonoarmistami w okolicach Strzyżowa i Husynnego – tłumaczy Grzegorz Dańczuk.
Śladem pamiętnika oficera armii pruskiej z 1915 roku
W pierwszy kwietniowy weekend w 2019 r. kilkunastu pasjonatów szukało w Szpikołosach pod Hrubieszowem śladów krwawych walk, które latem 1915 r. stoczyli tam żołnierze trzech armii: pruskiej, austriackiej i rosyjskiej. Przez dwa dni przeczesali wykrywaczami do metali kilkadziesiąt hektarów lasów i łąk w okolicy. Pomysłodawcą poszukiwań śladów walk w lasach pod Szpikołosami był Grzegorz Dańczuk, żołnierz 2. Hrubieszowskiego Pułku Rozpoznawczego w Hrubieszowie.
– Dotarliśmy do pamiętnika oficera armii pruskiej, która razem z Austriakami pod koniec lipca 1915 r. walczyła z carskimi oddziałami w okolicach Hrubieszowa. Udało się przetłumaczyć te zapiski na język polski. Dzięki temu mogliśmy z grubsza określić obszary poszukiwań – tłumaczy Grzegorz Dańczuk.
104 lata po tych zaciętych walkach około dwudziestu pasjonatów ze Stowarzyszenia Lubelskiej Grupy Poszukiwaczy poszukiwało w szpikołoskim lesie śladów tych bojów. Przez dwa dni przeczesali kilkadziesiąt hektarów lasów i łąk. Znaleźli kilka worków amunicji strzeleckiej do karabinów, jakimi walczono w 1915 r. Wśród najciekawszych zabytków była dobrze zachowaną aluminiowa manierka carskiego żołnierza, a także bagnet rosyjskiego piechura. Poszukiwacze natrafili też na dwie saperki, fragment żołnierskiego pasa oraz inne militaria z okresu carskiej Rosji i pierwszej wojny światowej. Eksponaty trafiły do muzeum w Hrubieszowie. Poszukiwania w miejscu walk trzech armii rejestrowała telewizja Polsat. Zapis tych poszukiwań można było obejrzeć na antenie Polsat Play w jednym z odcinków "Poszukiwaczy historii".
Pogranicznicy wzięli nas za szmuglerów
– Po zeszłorocznej zimie dość długo czekaliśmy na wyjście w teren, na kolejne poszukiwania. Prowadziliśmy je w małym lesie za Dziekanowem. Pierwsze wbicie szpadla w ziemię i z oddali dobiegł nas krzyk „Co pan tam kopiesz?!” – krzyczeli policjant i pogranicznik. W pierwszej chwili obleciał nas strach. Pogranicznicy byli wyczuleni na to miejsce. Kiedyś znajdowała się tam dziupla przemytników. Jeden z tamtejszych dębów ma wyżłobiony pień, wewnątrz chowano kontrabandę. W radiowozie pokazaliśmy wszystkie uprawnienia i dokumenty, i wszystko dobrze się skończyło – opowiada inny z członków Stowarzyszenia „Grossus”.
Poszukiwania w Ubrodowicach prowadzono zaraz po pandemii, wiosną 2021 r.
– Mamy dostęp do map austro-węgierskich. W Ubrodowicach szukaliśmy pozostałości po budynkach z tamtego okresu. Te tereny znajdowały się pod zaborem austro-węgierskim. Spodziewaliśmy się monet, guzików z tamtego okresu, a natrafiliśmy na zrzut polowy pruskiego oficera, który prawdopodobnie siedząc w okopie, oświetlał sobie mapy lub własne zapiski pięknymi lampami cynkowymi. Te lampy wykopaliśmy z ziemi. Do tego znaleźliśmy 2 pruskie menażki, dużą kuchenkę szwedzkiej produkcji z 1914 r., a także wyroby warszawskiej fabryki „Wulkan”. Produkowała na potrzeby carskiej armii. Wiadro i duży czajnik sygnowano dwugłowym carskim orłem i napisem cyrylicą: Fabryka Wulkan, Warszawa – opowiada Grzegorz Dańczuk.
W Szpikołosach, gdzie 107 lat temu zwarły się trzy wielkie armie i prowadziły 2-tygodniową wymianę ognia, było wiele mogił. W latach 50. zeszłego wieku odkryli te pochówki mieszkańcy pobliskich Lisek Horodelskich. Wkopano tam pamiątkowy sosnowy krzyż poświęcony poległym żołnierzom z I wojny światowej.
– Po ponad 60 latach krzyż zaczął próchnieć i się rozsypywał. Z własnych pieniędzy ufundowaliśmy nowy. Sami zakonserwowaliśmy opalone, sosnowe drewno. Ten nowy powinien wytrzymać jakieś 200 lat. Działalność naszego stowarzyszenia nie ogranicza się tylko do kopania w ziemi i wydobywania z niej śladów historii, oddajemy pamięć należną miejscom i ludziom, którzy tutaj tworzyli historię – tłumaczy Grzegorz Dańczuk.
Trzeci taki unikat w Polsce
Jednym z najważniejszych dotychczasowych odkryć poszukiwaczy z Hrubieszowa jest drzewcowy tok do włóczni. Pochodzi prawdopodobnie z XV-XVI wieku. Wydobyto go podczas ubiegłorocznych poszukiwań nad Bugiem, w okolicach Horodła.
– Tego rodzaju elementy broni, jak włócznie czy piki do zatrzymywania konnicy można znaleźć dość często. Ale zwykle są to groty, natomiast tok, który jest dolnym okuciem takiej broni, trafia się zdecydowanie rzadziej. W Polsce do tej pory znaleziono tylko takie dwa. Natrafiono na nie podczas badań archeologicznych prowadzonych w jeziorze lednickim. Ten, który wydobyliśmy z Bugu jest trzecim takim zabytkiem w Polsce – opowiada Grzegorz Dańczuk.
Prowadzenie poszukiwań wiązało się z podjęciem współpracy z Urzędem Ochrony Zabytków. Zamojska delegatura wydała pozwolenie na prowadzenie poszukiwań przy pomocy magnesu neodymowego.
– Wytypowaliśmy miejsca, które mogą być sprzyjające tego typu odkryciom. W Horodle jest duże grodzisko, którego początki datowane są na X wiek. Z tego czasu pochodzą pierwsze wzmianki o mieście Horodło. Na zakolu Bugu wykonaliśmy kilka rzutów magnesem neodymowym. Po kolejnym zarzuceniu tego magnesu wydobyliśmy metalowy przedmiot. Od razu widać było, że został wykonany przez wprawnego kowala. Przez wieki spoczywał w Bugu, a w zasadzie w mule na dnie rzeki. Mógł zalegać w bagnistym środowisku, które go zakonserwowało i zniwelowało niszczący wpływ – tłumaczy Grzegorz Dańczuk.
Członkowie Stowarzyszenia Eksploracyjno-Historycznego „Grossus” z Hrubieszowa prowadzą poszukiwania w oparciu o decyzje Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. „Działalność Stowarzyszenia przyczyniła się w bardzo dużym stopniu do poszerzenia bazy źródłowej dotyczącej zabytków metalowych, szczególnie z terenów Zamojszczyzny. Bliska współpraca eksploratorów z Muzeum im. ks. Stanisława Staszica w Hrubieszowie zaowocowała m.in. ich udziałem w powstaniu publikacji „Odkryte. Odzyskane. Ocalone”, dotyczącej zabytków z młodszego okresu przedrzymskiego, rzymskiego i wędrówek ludów” – czytamy w komunikacie Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Napisz komentarz
Komentarze