Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 2 listopada 2024 05:21
Reklama Baner reklamowy firmy WODBET
Reklama

Środki nasenne i ręcznik na szyję. Matka skazana za zabójstwo swojego synka

10-letni Filip zginął w hostelu, w którym nocował razem z matką. Zabójczynią okazała się... jego matka.

Listopad 2019. Przed hostelem w centrum miasta stoją radiowozy na sygnale. Dziennikarze od razu otrzymali wiadomość, że do doszło do zbrodni. Nikt jednak wówczas nie podejrzewał, do jak strasznej.

Ciało 10-letniego Filipa leżało na łóżku. Chłopiec był przykryty kocem. Nie żył.

Przeprowadzone na miejscu oględziny wstępnie wykazały, że dziecko mogło stracić życie w wyniku czynu przestępczego. Najprawdopodobniej zostało uduszone – podały służby.

Od razu został zatrzymany ojciec dziecka. Równie szybko okazało się, że nie miał ze sprawą nic wspólnego. Dzień po znalezieniu ciała policja zatrzymała matkę Filipa. Zamierzała popełnić samobójstwo.

Zabójstwo

Monika S. razem z synem zameldowała się w hostelu 3 dni przed odkryciem zbrodni. Ustalenia prokuratury były jasne: 

„Używając ręcznika, który zadzierzgnęła na szyi dziecka, oraz unieruchamiając własnym ciałem klatkę piersiową, spowodowała liczne obrażenia, co skutkowało zgonem chłopca przez uduszenie” – ujawnili śledczy. 

Przed zabójstwem kobieta podała dziecku środki uspokajające.

Monika S. przyznała się do winy. Groziło jej dożywocie. 

Wyrok

Sąd Okręgowy w Lublinie w pierwszym procesie skazał kobietę na 25 lat więzienia. Od tego wyroku odwołała się zarówno prokuratura jak i obrona. Ta pierwsza chciała surowszej kary, druga jej złagodzenia.

Sąd Apelacyjny właśnie utrzymał poprzedni wyrok w mocy. Orzeczenie jest prawomocne. 

– To, co przyświecało oskarżonej przy popełnieniu tej zbrodni, to były cechy jej osobowości. To nieumiejętność radzenia sobie z trudnościami. To, jak orzekł biegły psycholog, niewykształcenie u niej takiego mechanizmu, który przeciwdziała zachowaniem agresywnym. Okoliczności, które spowodowały takie zachowanie, to nakładające się od pewnego czasu zdarzenia: problemy związane z wymiarem sprawiedliwości, problemy małżeńskie, kwestia jej choroby – uzasadniał wyrok sędzia Leszek Pietraszko.

Pieniądze i kłamstwa

Monika S. nie była w swoim mieści osobą anonimową. Była prezeską pomocowego Bractwa im. Św. Alberta w Lublinie. Nagle okazało się, że lubiana i szanowana osoba okradała organizację. Z kont bractwa wyprowadziła setki tysięcy złotych. Sprawą zajęła się prokuratura. Kobieta została zatrzymana i aresztowana. Wyszła na wolność po wpłaceniu poręczenia majątkowego.

Na krótko przed zabójstwem kobieta przestała nocować w domu. Zabierała synka i męża do hoteli i pensjonatów. Uciekała bez płacenia i to ściągnęło na nią kolejne kłopoty. Często zmieniała miejsce pobytu. Kiedy mąż pytał, co się dzieje, Monika S. miała przygotowaną odpowiedź. Wmawiała mu, że jest świadkiem koronnym i musi często zmieniać miejsce pobytu.

W końcu przyjechała z synkiem do hostelu w Lublinie. Tam doszło do zabójstwa.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze

 

 

ReklamaBaner reklamowy firmy Replika
Reklama
Reklama