– Uwaga, jaką świat przykłada do zagrożenia w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej, jest wciąż niewystarczająca – ocenił w niedzielę wieczorem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Ukraińcy podejrzewają Rosjan o najgorsze
Według informacji ukraińskiego wywiadu Rosjanie zmierzają do wysadzenia elektrowni jądrowej. Zaminowali jej okolice i chcą doprowadzić do skażenia. Generał Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, wyjaśnił, że ładunki są podłożone pod zbiornik wodny służący do chłodzenia instalacji. Gdyby doszło do detonacji, to reaktory jądrowe mogłyby się stopić w czasie od 10 godzin do 14 dni.
Wywiad ustalił także, że w pobliże 6 reaktorów zostały już przetransportowane ciężarówki wypełnione ładunkami wybuchowymi.
Nie ma jednak pewności, czy do wysadzenia dojdzie. Zdaniem Ukraińców wszystko jest jednak przygotowane i wystarczy rozkaz. – Może to nastąpić w ciągu kilku minut – powiedział Kyryło Budano.
Gdyby rzeczywiście doszło do wybuchu, to co oznaczałoby to dla Polski?
Szef BBN uspokaja
Polsat News o ewentualne skutki zapytał Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jego zdaniem doniesienia o podkładanych w elektrowni ładunkach czy jej bombardowaniu pojawiały się już w ostatnich miesiącach. Zaznaczył także, że Zaporoska Elektrownia Atomowa od września znajduje się w stanie zimnego wygaszenia reaktorów.
Najważniejsze jednak jest o pytanie o skutki dla Polski w razie skażenia. – Rozprzestrzenienie materiału radioaktywnego w razie ewentualnego uszkodzenia sarkofagu będzie miało charakter ograniczony do kilkunastu, kilkudziesięciu kilometrów – podkreślił Jacek Siewiera. – Ryzyko po stronie Polski jest żadne lub minimalne.
Chodzi o to, że kierunek wiatru zepchnie radioaktywną chmurę raczej w kierunku Rosji niż Polski. Dlatego ewentualny zamach nie ma sensu. Nie ma też podstaw militarnych, bo nie wiadomo, co wysadzeniem elektrowni Rosja chciałaby osiągnąć w tej wojnie.
Jodek potasu znikał z aptek
Latem ubiegłego roku, kiedy także były informacje o możliwym zagrożeniu radioaktywnym, Polacy wręcz rzucili się do aptek, wykupując jodek potasu. Mimo że Polska Agencja Atomistyki ostrzegała, że skutkiem ubocznym stosowania preparatów ze stabilnym jodem może być nadmierne uaktywnienie tarczycy, co może doprowadzić do jej nadczynności. U niektórych pacjentów, w tym cierpiących na zaburzenia układu krążenia, może to doprowadzić do zagrożenia zdrowia i życia. Uczulała, żeby jodku nie przyjmować na własną rękę.
Jednocześnie MSWiA wyposażyło jednostki straży pożarnej w tabletki jodku i jeżeli będzie taka potrzeba, będzie on wydawany Polakom.
Napisz komentarz
Komentarze