List do PKW podpisało 38 organizacji pozarządowych. Dotyczy on zbliżającego się referendum. Ma się odbyć tego samego dnia co głosowanie w wyborach parlamentarnych – 15 października. Już samo wyznaczenie terminu budziło obiekcje. A kiedy PiS ujawnił pytania referendalne, zastrzeżeń było jeszcze więcej.
Cztery pytania referendalne
Przypomnijmy, że Polacy mają odpowiedzieć na cztery pytania:
1. Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?
2. Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?
3. Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?
4. Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?
„Pytania referendalne opierają się na wprowadzających w błąd stwierdzeniach. Referendum ma charakter plebiscytu wyraźnie sprzyjającego jednej opcji politycznej. To prowadzi do wypaczenia samej istoty referendum jako ważnej instytucji demokratycznej. Tym bardziej wyborcy powinni mieć zagwarantowane – nie tylko teoretyczne – prawo, ale realną możliwość odmowy wzięcia w nim udziału” – punktują w liście organizacje.
Pod dokumentem podpisały się m.in. Akcja Demokracja, Fundacja Edukacyjna Jacka Kuronia, Fundacja im. Stefana Batorego, Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych czy Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii.
Żeby decyzja o głosowaniu była świadoma
Autorom listu zależy na tym, żeby PKW szeroko informowało obywateli o referendum i sporządziło wytyczne dla komisji wyborczych. W tych wskazówkach mają się znajdować instrukcje dotyczące każdorazowego pytania wyborców, w których głosowaniach chcą wziąć udział (parlament/referendum) oraz przestrzegania obowiązku odnotowania niepobrania przez wyborcę określonych kart do głosowania.
Chodzi o to, że ani udział w referendum, ani w wyborach nie jest obowiązkowy. Nikogo do głosowania nie można zmusić i powinno być to odnotowane.
„Ponadto zwracamy się z apelem do Państwowej Komisji Wyborczej, by w przygotowywanych materiałach informacyjnych na temat głosowania w dniu 15 października 2023 r. Komisja wyjaśniła (1), jak ustalana jest frekwencja w referendum ogólnokrajowym, (2) czym jest karta ważna/nieważna, a czym głos ważny/nieważny oraz (3) przedstawiła informację o prawie wyborcy do odmowy udziału w głosowaniu referendalnym i sposobie skutecznego skorzystania z tego prawa” – czytamy w liście.
Jego autorzy dodają, że wszystko to ma się przyczynić do podjęcia przez wyborców świadomej decyzji.
Pobranie karty oznacza udział w referendum
Wojciech Hermeliński, były szef Państwowej Komisji Wyborczej, w OKO.Press tłumaczy, że jedyną metodą, aby nie wziąć udziału w referendum, jest odmowa pobrania karty. Nie powinno się wrzucać podartej karty do urny. Po pierwsze dlatego, że taka osoba jest ujęta w statystykach liczących się do ważności referendum. Po drugie, zniszczenie karty do głosowania jest karalne.
– Uważam, że jeżeli wyborca kartę referendalną przerwie w momencie, w którym ją wrzuca do urny, to nie robi tego dla wybryku, nie jest to akt chuligański, tylko po prostu chce uzyskać taki sam efekt, jak przy niepobraniu karty. Proponuję jednak, aby nikt się nie narażał na odpowiedzialność karną. Dobrze byłoby więc wziąć pod uwagę wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej – mówi Hermeliński.
I tłumaczy: – W referendum musi wziąć udział więcej niż połowa uprawnionych, aby było ono wiążące. Także dowolne przekreślenie karty, postawienie krzyżyka w niewłaściwych miejscach, pomazanie jej – nie ma znaczenia, bo głos będzie nieważny, ale weźmie się udział w głosowaniu.
Napisz komentarz
Komentarze