Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 00:28
Reklama Baner reklamowy A1
Reklama

Tomaszów Lub.: Pszczelarze mają poważny problem ze zbytem miodu. Winna Ukraina czy konsumenci?

Pszczelarze z powiatu tomaszowskiego, należący do Roztoczańskiego Związku Pszczelarzy narzekają na bardzo niskie ceny miodu i to, że RZP nie chce od go od nich skupować. Uważają, że winny temu jest miód sprowadzany z Ukrainy. Dyrektor RZP zapewnia, że nie skupuje masowo miodu z Ukrainy i twierdzi, że problem pszczelarzy tkwi w czym innym.
Dyrektor Roztoczańskiego Związku Pszczelarzy zapewnia, że miód z Ukrainy nie jest konkurencją dla miodu z lokalnych pasiek.
Dyrektor Roztoczańskiego Związku Pszczelarzy zapewnia, że miód z Ukrainy nie jest konkurencją dla miodu z lokalnych pasiek.

Z naszą redakcją skontaktowało się kilku rozgoryczonych i zakłopotanych właścicieli pasiek z powiatu tomaszowskiego, członków Roztoczańskiego Związku Pszczelarzy. Opowiedzieli, jak wygląda ich obecna sytuacja. Okazuje się, że ich życie nie jest „miodem słodzone”.

Policzek dla pszczelarzy

– Był taki czas, że nie przyjmowali [chodzi o Roztoczański Związek] miodu wcale. W poprzednich latach brali cały rok, bo zawsze potrzebowali i zawsze brakowało miodu. A w tym? Pytam się czy aż tylu pszczelarzy raptownie przybyło? Nie. Sprowadzili skądś – uważa pan Zygmunt [imiona naszych rozmówców na ich prośbę zostały zmienione – dop. red.].

– Nie ma gdzie sprzedać miodu. Jeździmy do Związku, pytamy, a tam ciągle „nie” i „nie”. Ostatnio trafiłem na sytuację, że stał tir na ukraińskich blachach. Przyjechał z beczkami miodu. Po co brać od polskich pszczelarzy, jak można wziąć miód taniej od ukraińskich i przelać go w polskie słoiki?! I konsument i tak go zje – dodaje pan Jarosław.

– Teraz jest coś takiego, że jeżeli się jest członkiem RZP to kupią miód, ale pod warunkiem, że ktoś płacił składki i regularnie sprzedawał miód do RZP. Bo jak miał inne źródło sprzedaży, to nawet jak składki płaci, to od niego nie kupią – uzupełnia p. Zygmunt.

Panowie mówią, że muszą sami szukać kupców. W takiej sytuacji wg nich jest obecnie 80 procent okolicznych pszczelarzy. Mówią też, że gdy już RZP zaczął skupować miód od „swoich”, to dał „śmieszną” cenę.

– W hurcie opłacałoby się już sprzedać po 15 zł, ale po 8-9 zł to w życiu! – mówi jeden z naszych rozmówców.

– Ten rok był bardzo ciężki. Odkąd rozpoczął się oficjalny eksport z Ukrainy i nikt się z tym zbytnio nie kryje. A ceny to jest tragedia. 9 zł za litr miodu to jest cena po bandzie pszczelarskiej. To jakby ktoś plunął nam w twarz – mówi z kolei pan Wiesław.

Pszczelarz sprzeda pszczoły

– Tak rozmawiamy z innymi i widzimy zwykłe kolesiostwo. Bo ci pszczelarze, którzy są w łaskach Związku, już dawno miód sprzedali. O wszystkich się nie dba. Płacimy składki i co z tego mamy? Ani konferencji, wykładów, ani tego miodu sprzedać nie można. Jakoś dryfujemy, ale jest ciężko – tłumaczy p. Wiesław.

Pszczelarze ratują się sprzedażą detaliczną w cenach 30-35 zł za litr. Próbują sprzedawać miód w słoikach swoim stałym klientom, ogłaszają się na internetowych platformach sprzedażowych, na forach pszczelarskich. Czasem trafi się chętny na kilka słoików, innym razem na beczkę, ale to nie załatwia sprawy w przypadku większych gospodarstw pasiecznych.

– Mam miód jeszcze z poprzedniego roku. Miód jest bakteriobójczy, więc może leżeć i jakieś 10 lat w dobrych warunkach, ale co z tego, jak taki sprzedać jest trudniej, bo ludzie chcą miód tegoroczny, myśląc, że inny jest już do niczego – mówi p. Zygmunt.

Przemysław Kowalski, dyrektor Biura Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Lublinie, potwierdza, że we wcześniejszych latach było bardzo mało miodu. Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, ludzie rzucili się na miód. „Bez problemu można było sprzedać każdą jego ilość” – twierdzi dyrektor. Ale, gdy pandemia się skończyła, przyszedł kryzys i spadła konsumpcja darów pszczół. Klienci zaczęli kupować produkty pierwszej potrzeby, a miód się do nich nie zalicza. Problem tkwi też w imporcie miodu z zagranicy.

– Wybuchła wojna w Ukrainie. Przedsiębiorcy nastawili się na kierunek azjatycki, żeby kupić miód, bo myśleli, że z Ukrainy nie będzie go już w dużych ilościach. I co się stało? Unia Europejska otworzyła granice i tyle miodu, ile do Polski wjechało z azjatyckich krajów, to drugie tyle wjechało z Ukrainy. No i mamy wszystkie magazyny punktów skupu zapełnione miodem z zagranicy. I skupujący nie są zainteresowani skupem polskiego miodu, bo mają miód i to w dużo niższej cenie – mówi dyr. Kowalski.

Prezes WZP w Lublinie porównuje obecne ceny w skupach z tymi, jakie były w 2013 roku.

– Z tym że według osób zajmujących się ekonomiką pszczelarstwa, koszty utrzymania rodziny pszczelej były wtedy szacowane na poziomie 300 zł, a dzisiaj są szacowane na jakieś 460 zł. Czyli nastąpił 50-procentowy wzrost cen produkcji, a spadek cen niektórych miodów w skupach – zaznacza prezes Piotr Różyński.

– W stosunku do roku ubiegłego średnia cena miodu wielokwiatowego oferowana w skupie spadła 27 proc., a rzepakowego nawet 28 procent. Jeśli chodzi o miody odmianowe, których jest na rynku mniej, np. fasolowy – trzyma cenę, miód ze spadzi iglastej też trzyma cenę, ale już miód ze spadzi liściastej staniał jakieś 10 proc., podobnie jak gryczany, lipowy, akacjowy – przedstawia swoje wyliczenia.

Jego zdaniem, tak rolnicy, jak pszczelarze muszą liczyć się z tym, że w tym interesie są lata tłuste i chude. Najlepiej dysponować jakimś zapasem kapitałowym, ale w praktyce ciężko jest, by tak było. Zwykle większość wiąże koniec z końcem.

Pewną pomocą mają być dopłaty, na jakie pszczelarze mogą liczyć. W lutym podniesiona została stawka pomocy do przezimowanych rodzin pszczelich z 20 zł do 50 zł. Wielu z nich skorzysta, ale według p. Zygmunta "50 zł to są śmieszne pieniążki".

– Teraz się przekonali zwłaszcza ci pszczelarze nowicjusze, że 50 zł to jest bardzo mało, nie wystarcza nawet na 10 proc. pokrycia kosztów. Karma kosztuje w granicach 6-7 zł kg. Na zakarmienie jednej rodziny potrzeba w granicach 15-20 kg. A to trzeba pomnożyć przez liczbę uli. Do tego dochodzą inne wydatki m.in. na leki. Dlatego teraz ludzie rezygnują z pszczelarstwa. Ile już czytałem mnóstwo ogłoszeń w gazetach „sprzedam pszczoły”, tylko czy są chętni kupić? – mówi nasz rozmówca.

– Znam pszczelarza, który nie może sprzedać miodu i ma zapasy sprzed roku, dlatego teraz miodem zakarmia pszczoły na zimę. To świadczy o tym jak jest źle – twierdzi pan Mieczysław.

Dofinansowanie nie dla każdego?

Dwóch naszych rozmówców podnosi też temat dofinansowań z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa na zakup sprzętu. Jeden mówi, że do tej pory pszczelarze nie dostali pieniędzy, chociaż wie, że są one już w Związkach. Drugi twierdzi, że ma trudności z pozyskaniem dofinansowania.

– Na dzień dzisiejszy trzeba mieć zarejestrowany rolniczy handel detaliczny lub sprzedaż bezpośrednią. Jeśli ktoś ma tylko nadany numer weterynaryjny, musi miód oddać do człowieka, który wystawi na niego fakturę i ma nad nim opiekę. Jeśli ja chcę kupić jakiś sprzęt, to ja muszę oddać miód do Związku Roztoczańskiego. A jeśli związek nie chce mojego miodu, to jak ja mogę wziąć dofinansowanie na ten sprzęt? – dopytuje pszczelarz.

– W Polsce pszczelarstwo traktuje się jak hobby. Zostawiają nas samych sobie. Rolnicy mają większą pomoc, my nie. Jedni sobie radzą, ale inni nie. To nie jest ok, że związek pszczelarski ściąga miód załóżmy z Ukrainy, a nie przyjmuje miodu od pszczelarzy, którzy należą do związku – dodaje p. Jarosław.

Ukraina, plotki...

Roztoczański Związek Pszczelarzy w Tomaszowie Lubelskim został założony w 1975 r., dziś zrzesza ponad 1700 członków, którzy mają ok. 70 tys. rodzin pszczelich (taką liczbę podaje nam dyrektor Marcin Wiśniewski, liczba 58 600 rodzin pszczelich na stronie internetowej nie została więc zaktualizowana). Działalność gospodarczą (skup i sprzedaż produktów pszczelich) rozpoczął w 1986 roku. Jak przeczytamy na stronie internetowej RZP, jego celem jest prowadzenie działalności, "zaopatrzenie pszczelarzy w środki do produkcji i przetwórstwa produktów pszczelich oraz obrona interesów pszczelarzy”. RZP ma własne laboratorium. Zapewnia, że skupuje produkty pszczele „z najmniej zurbanizowanych i zanieczyszczonych terenów Polski – z lasów, pól i łąk Roztocza i Bieszczad”.

Co z miodem z Ukrainy, o którym mówili nasi rozmówcy?

– Ktoś coś powiedział i poszła plotka. My nie sprowadzamy miodu z Ukrainy, ale kupujemy go w niewielkich ilościach. To jest tylko miód słonecznikowy, którego u nas nie ma i stanowi może 5-10 procent naszych stanów. Rocznie może jakieś 3-4 tiry kupujemy, ale zawsze ten miód na słoikach jest oznaczany, że to miód z Ukrainy. Inaczej się nie da, bo my mamy nad sobą kontrolę. Pszczelarz może nawet kupić miód z Ukrainy i sprzedawać go jako swój, ale już my musimy konsumenta poinformować skąd ten miód jest. Mamy kontakt z ciastkarnią na Litwie i tam większość tego miodu jest wysyłana – odpowiada Marcin Wiśniewski, dyrektor Roztoczańskiego Związku Pszczelarzy.

... i wdzięczność

Twierdzi, że sezon zaczął się w październiku. Obecnie nie jest skupowany tylko miód rzepakowy, bo słabo się sprzedaje. Zapewnia, że w poprzednich miesiącach miód był skupowany, ale „od członków RZP, którzy płacą składki i którzy co roku oddają tutaj miód”.

Chodzi o dwustronną lojalność.

– Jak oddawali miód regularnie, choć różnie, bo jeden beczkę, inny 5, jeszcze inny 36 beczek, to jednak my musimy zadbać najpierw o tych, którzy dbają zawsze o nas. Im to wynagrodzić. Pozostali, którzy czasem coś nam sprzedadzą, jak jest dobrze, to sami sobie radzą, a jak jest źle to przychodzą, muszą poczekać – tłumaczy dyr. Wiśniewski.

– Nam sprzedaż spadła 40 proc. w porównaniu z 2022 rokiem. Kupiliśmy w tym roku od 286 pszczelarzy około 150 ton miodu. I jeszcze kupujemy. Ale to nie sztuka nakupić, bo my musimy to sprzedać. Związek musi się z tego utrzymać. A nie jest łatwo, bo sieci handlowe każą obniżać ceny miodu. To rynek ustala ceny, a nie Związek. Jeśli ukraiński miód wjeżdża po 7 zł, to my nie możemy dać 15 zł, bo to nam się nie sprzeda – wykłada.

– Pszczelarzy przybyło w czasie pandemii koronawirusa, niektórzy sami windowali ceny 50-60 zł za słoik i skończyło się Eldorado. Teraz konsument powiedział „Nie stać mnie na miód” i jest problem. To są moje przemyślenia – mówi w rozmowie z nami.

Wewnętrzny problem?

Co do działalności RZP i tego ile Związek "daje" swoim członkom, nie ma sobie nic do zarzucenia. Mówi, że w tym roku w każdym powiecie zorganizowano szkolenie. W tym dodatkowe w Sitnie. Na początku grudnia z okazji Święta Pszczelarza będzie organizowana pielgrzymka do Częstochowy. Jego zdaniem zawsze jest dużo ludzi, którzy narzekają na to, że nic się nie dzieje, a jak już się dzieje, to nie korzystają z tego.

– Czasem na pielgrzymkę uzbiera się autokar, a czasem tylko bus – mówi Wiśniewski.

– Nasz Związek pisze projekty, załatwia dokumenty w ARiMR dla wszystkich członków bez wyjątku. Mamy już pieniądze i będziemy je wypłacać. W tym roku podpisaliśmy 245 umów z pszczelarzami na 770 tys. zł netto – twierdzi.

Co wobec tego można poradzić pszczelarzom, którzy zostali z miodem i nie godzą się na ceny w skupie?

– Takie przedsiębiorstwo jak Roztoczański Związek Pszczelarski wypracowuje zyski dla związku, a nie dla prywatnej osoby. Członkowie mogą domagać się innych cen, skoro im te nie odpowiadają. No bo przecież po to są w związku. To jest wewnętrzny problem i zrzeszenie powinno to u siebie załatwić. Tylko trzeba pamiętać, że RZP nie jest samotną wyspą i musi mieć jak konkurować, bo inaczej nic nie sprzeda, poniesie straty, a w końcu ogłosi upadłość. Trzeba patrzeć na wszystko ze zrozumieniem – mówi nam doświadczony pszczelarz należący do innego związku.

Kupujesz miód, dostajesz coś jeszcze

Natomiast dyrektor RZP, dyrektor i prezes WZP uważają, że ratunkiem jest edukacja konsumentów.

– Ja zawsze zwracam uwagę konsumentom na to, że miód można zaimportować, natomiast zapylania nie da się zaimportować. Jeżeli masz z tyłu głowy, że wychodzisz w swoją okolicę, gdzie śpiewają ptaki, kwitną kwiaty, jeszcze latają motyle, jeżeli kupujesz miód od pszczelarza ze swojej okolicy, ty masz wkład także w to wszystko, co cię otacza. Natomiast jeżeli kupisz miód ukraiński czy chiński, to tą robotę pszczół, którą się szacuje na 90 procent wartości, pszczoły wykonają w innym kraju. Nie mówię już o zapylaniu upraw stricte rolniczych, bo tutaj powinni dostrzegać tę potrzebę rolnicy. Więc zapłacisz za miód od polskiego pszczelarza drożej, ale później odbierzesz sobie to naturze, w przyrodzie, która cię otacza – tłumaczy prezes Piotr Różyński.

Ubolewa nad tym, że nie ma klastra odpowiedzialnego za pszczelarstwo. Nie ma promowania tej działalności, nie ma kiermaszy, targów dla pszczelarzy. Jego zdaniem na Roztoczu miód powinien być produktem turystycznym. Tylko trzeba mu zrobić odpowiednią reklamę.

WARTO PRZECZYTAĆ: Cena gazu w 2024 pozostanie zamrożona. Tak zdecydowała opozycja

Budujmy konsumencki patriotyzm

Różnyński uważa, że los pszczelarzy jest też w rękach wyżej postawionych.

– Polski Związek Pszczelarzy przespał troszeczkę sytuację, bo gdy wprowadzono zakaz importu miodów, trzeba było narzucić swoją narrację, a nie czekać aż jako pierwsza zajmie stanowisko Polska Izba Miodu, która jest polską izbą bardziej z nazwy, bo to przedsiębiorstwo działające w Polsce i obracające m.in. polskim miodem. To pokazuje, że Polska Izba Miodu nie reprezentuje interesu polskich pszczelarzy, tylko interesy zrzeszonych podmiotów, do których nota bene Roztoczański również należy. Aczkolwiek uważam, że podmioty skupujące są bardzo potrzebne, bo mało który pszczelarz jest w stanie dostarczyć takie partie miodu, które są potrzebne do podpisania umowy z dużym supermarketem – mówi prezes lubelskiego Związku Pszczelarzy.

Na koniec dodaje, że na plus jest przynajmniej rozporządzenie Ministra Rolnictwa nakładające na producentów, importerów i dystrybutorów miodu obowiązek rzetelnego podawania kraju pochodzenia produktu. Na etykietach zamiast nieprecyzyjnej informacji, o tym, że miód pochodzi z krajów UE lub spoza niej albo jest mieszanką obu kategorii miodów, mają być wymienione kraje lub kraj pochodzenia. Rozporządzenie ogłoszone w październiku ma zacząć obowiązywać za 6 miesięcy, ale miód oznakowany po staremu, wprowadzony do obrotu przed dniem wejścia w życie rozporządzenia może pozostawać w obrocie do wyczerpania zapasów, nie dłużej niż przez okres 12 miesięcy.

To dobry krok dla krajowego pszczelarstwa, ale i tak wszystko „w rękach” konsumentów, którzy pomogą, jeśli zdecydują się na patriotyzm.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Iskierka 17.02.2024 23:17
A nie mozecie się złaczyc i dac reklame w intwrnecie? Stwozcie swoj zwiazek i tyle

Miodek 11.11.2023 20:08
Co się dziwić jest przepszczelenie każdy potraktował pszczelarstwo jak stały dochód wielkie molochy typu sądecki bartnik Łysoń itd kupują miód z Ukrainy za 4 zł 1 kg a sprzedają zobaczcie po ile a co im nie zejdzie mieszają z owocami liftelizowanymi i idzie do konsumenta. Po co dać polskiemu rolnikowi 1500 za pszenicę czy 30 zł za słoik miodu jak z Ukrainy pszenica była zakupiona po 500 a miód po 4 i z tym słonecznikowym to brednia ciągną na potęgach tylko Zagłębcie się jak on później jest rozlewany podgrzewany samo trują nas a później leki w aptece promują

Ania 11.11.2023 11:17
To oszuści w Tomaszowie Lub.w związku pszczelarskim, kłamią i oszukują..a miód z Chin i Ukrainy ściąga...fachowcy

Dorota 11.11.2023 00:07
ja bym problem rozwiązała momentalnie i po problemie. Wystarczy dokładną przepisy co jest miodem, co ma prawo nazywać się miodem, można też pozwolić na nazwę "miód" tylko dla polskich produktów a każdy "miód" który jest nie jest polskim produktem albo mieszanką to nazwa by była "miodek", Nawet jakby przepisy miały być grubości encyklopedii by nie było 'dziur dla kruczków prawnych" taką "miodową encyklopedię" bym stworzyła. Kary by też były bardzo proste za złamanie "przepisów miodowych" - 25 lat więzienia (nie "od do", tylko jeden wyrok - obligatoryjne 25 lat więzienia) oraz 100 milionów złotych kary (jak właściciel firmy który trafił do więzienia na 25 lat nie ma takiej sumy to komornik sprzedaje wszystko co ma właściciel i jego rodzina, tak by uzyskać jak największą kwotę w kierunku tych stu milionów). Problem rozwiązany momentalnie i po problemie.

Huzar 10.11.2023 18:35
Chińczyka lejà a pierdoła głupoty

Jaro 10.11.2023 06:18
W stokrotce można było kupić miód ze Spódzilni Pszczelarskiej w Lublinie i było na nim napisane - mieszanka miodów pochodzących z ue i niepochodzących z ue

Leo 09.11.2023 15:36
Produkty z Ukrainy wykończą naszą produkcję rolną...a sami ich wpuszczany...

 

 

ReklamaBaner boczny B1 firmy GOLDSUN
ReklamaBaner firmy Pierogi od AGI w dodatku Świąta
ReklamaBaner reklamowy w dodatku Święta firmy Agroradek
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: KasiaTreść komentarza: I jak polepszyło się w Hrubieszowie i w okolicach, jak chciałeś panowania tfuska i lewaków🤬Pokarz jaki masz dobrobytData dodania komentarza: 21.12.2024, 22:34Źródło komentarza: Pożegnanie odchodzącego Zarządu Powiatu Hrubieszowskiego drogo kosztowałoAutor komentarza: KałodziejczakTreść komentarza: Rudy Folksdojcz krzyczał wtedy że to Wina PISu ! To samo było w odrze , ale według jednej mądrej inaczej z PełO winą było to że Po Odrze pływają statki które WYPIJAJA wodę rybom i te się duszą bo wody jest za mało !!! :) Wspaniała jest ta władza , jak widok psiego gófna na trawniku przy chodniku !Data dodania komentarza: 21.12.2024, 21:47Źródło komentarza: Hrubieszów: Ekologiczna katastrofa umorzona po raz drugiAutor komentarza: Praworządny zamachTreść komentarza: W Magdeburgu na zaproszenie Makreli i TfuSSka zamachowcy zabijają już PO raz POnad 50ty ilu jest u nas 10.000 czy więcej POpierający ich Trzaskuś nie POwiedział ile nas kosztują, by nas wysadzać.Data dodania komentarza: 21.12.2024, 17:17Źródło komentarza: Prezydent Warszawy w Hrubieszowie i WerbkowicachAutor komentarza: HahaTreść komentarza: Jak łatwo być błaznem w todze i grubą kasę brać za co? pseudo praworządność, a wszystkie ryby POzdychane były uśmiechnięte taki wyrok to POśmiewisko i zachęta truć, truć,truć bezkarnie ale z uśmiechem i środkowym palcem.Data dodania komentarza: 21.12.2024, 16:43Źródło komentarza: Hrubieszów: Ekologiczna katastrofa umorzona po raz drugiAutor komentarza: halloTreść komentarza: Eee tam ,angielski to wszyscy znają a ja chciałabym nauczyć się jeszcze języka niemieckiego bo to przyszłość.Data dodania komentarza: 21.12.2024, 14:58Źródło komentarza: Zamość: Bacalarus i Akademia Zamojska wspierają rozwój studentówAutor komentarza: mieszkaniecTreść komentarza: Co ciekawe cena masła nie rośnie po raz pierwszy. W 2022 była nawet wyższa, ale wtedy nikt nie robił afery.Data dodania komentarza: 21.12.2024, 14:56Źródło komentarza: Od cen masła pęka głowa. Zwłaszcza przed świętami. Rząd wkracza do akcji
Reklama