Teraz jest tak: jeśli emeryt lub emerytka tracą współmałżonka, mogą skorzystać z renty rodzinnej. Wynosi ona 85 proc. dochodu zmarłej żony lub zmarłego męża. Ale mogą też zachować swoją emeryturę.
Bez względy na wybraną opcję sytuacja po śmierci współmałżonka oznacza poważne uszczuplenie dochodów jednej ze stron. Nie jest to sytuacja komfortowa, bo oznacza biednienie.
Dlatego Lewica zaproponowała inne rozwiązanie: rentę wdowią.
Jedno z dwóch rozwiązań
– Kobiety w Polsce statystycznie żyją dłużej, co oznacza, że także częściej są wdowami. Taka strata dużo kosztuje, nie tylko emocjonalnie. To także koszt finansowy. Bo kiedy znika druga osoba, to nie znika połowa kosztów utrzymania gospodarstwa domowego – podkreśliła w rozmowie z TVN24 Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
I zapowiedziała: – Dlatego będziemy popierać znajdujący się w Sejmie projekt renty wdowiej.
Po śmierci współmałżonka wdowiec lub wdowa będą mieli do wyboru jedno z dwóch rozwiązań:
albo pozostaną przy swojej emeryturze, do której dołożą 50 proc. renty rodzinnej po zmarłym małżonku (wynosi 85 proc. jego emerytury),
albo wybiorą 100 proc. renty rodzinnej i dołożą do niej 50 proc. własnej emerytury.
Dodajmy, że renta wdowia nie mogłaby być wyższa niż 7,6 tys. zł brutto miesięcznie.
Projekt czeka na decyzję Sejmu
Renta wdowia – przypomnijmy – była jednym z ważniejszych haseł, z którymi lewica szła do wyborów 15 października 2023.
– Projekt jest już gotowy – przypomniała posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska w rozmowie z Money.pl. – Został złożony w trybie ustawy projektu obywatelskiego w Sejmie poprzedniej kadencji.
Nowy Sejm ma więc do wyboru: albo go przyjąć, albo przejąć i zgłosić jako projekt rządowy.
Wyborcza obietnica Lewicy może wejść w życie w najbliższych miesiącach. Według szacunków kosztowałoby to budżet 10 miliardów złotych rocznie.
Jeśli po zakończeniu prac nad budżetem dziura przekroczy 300 mld zł, to projekt może się zmienić i zostać przykrojony do możliwości kasy państwa.
To już zadanie dla nowego Sejmu. A wyborcy uważnie się temu przyglądają. W końcu gra toczy się o ich przyszłość finansową.
News4Media/fot. iStock
Napisz komentarz
Komentarze