W meczu rozegranym w październiku bramki dla Pogoni zdobyli Artur Lis i Michał Towbin. W spotkaniu rewanżowym obaj piłkarze także wystąpili w rolach głównych. Po dośrodkowaniu Lisa z rzutu rożnego Kamil Lasota strzelił głową gola, dającego miejscowym prowadzenie (w 6 minucie). Następnie Towbin podwyższył wynik, popisując się strzałem z dystansu w „okienko” bramki przyjezdnych (w 34 minucie). Trzecia bramka była dziełem Jakuba Jeruzala (w 67 minucie).
– Wygraliśmy, cieszymy się ze zdobycia trzech punktów, ale tak naprawdę, to nie wypadliśmy rewelacyjnie. Niewiele ciekawego działo się w tym smętnym meczu. Atakowaliśmy, a Olimpia starała się nas skontrować. Grę „ustawiły” dwa skutecznie wykonane przez nas „stałe fragmenty gry”. Bramka Towbina była naprawdę ładna. Przymierzył z odległości ponad dwudziestu metrów, może nawet z dwudziestu pięciu, w same „widły”. Kuba też strzelił gola z dystansu. Przyjął piłkę tyłem do bramki, obrócił się i uderzył tuż przy słupku po ziemi. Jaskrawym zawodnikiem był Lis. Wykazywał się największą aktywnością. Widać było, że chce coś pożytecznego zrobić dla zespołu – komentuje Jerzy Bojko, szkoleniowiec Pogoni.
Wśród gospodarzy zabrakło pauzującego za kartki środkowego obrońcy Bartłomieja Stępniaka, będącego tej wiosny w wysokiej formie. Goście mieli większe ubytki kadrowe. Nie zagrali m.in. trener Przemysław Gałka, Krystian Szura, Konrad Muzyczka, Łukasz Śmiałko i Mateusz Okoniewski. Ten ostatni wyjechał w Bieszczady, żeby tam się zaręczyć.
- Więcej sportowych informacji przeczytacie w najnowszym wydaniu Kroniki Tygodnia dostępnym także w e-wydaniu.
– Za pośrednictwem „Kroniki Tygodnia” chcielibyśmy złożyć Mateuszowi i jego narzeczonej gratulacje. A jeśli chodzi o mecz, to nie musieliśmy przegrać. Nie wypadliśmy tragicznie, tylko byliśmy nieskuteczni. Mieliśmy wystarczająco dużo dogodnych okazji strzeleckich, by uzyskać korzystny wynik. Mogliśmy się pokusić co najmniej o remis – twierdzi Przemysław Gałka.
Napisz komentarz
Komentarze