To miała być sroga kara i jednocześnie sposób do zniechęcenia pijanych do siadania za kierownicę. W połowie marca tego roku weszły w życie przepisy przygotowane za czasów Zbigniew Ziobry jako ministra sprawiedliwości.
Przeczytaj: Powiat zamojski: Wysyp pijanych kierowców. "Rekordzista" miał 3,5 promila
Zgodnie z nimi pijanym kierowcom są m.in. odbierane samochody. Najpierw robi to policja i prokuratura, a potem sąd (i są już takie decyzje) przesądza o tym, że pojazd przechodzi na własność skarbu państwa. A ten taki samochód, motocykl czy ciągnik rolniczy ma sprzedać.
System nie działa
Wydawało się, że tak sroga kara sprawi, że liczba kierowców jeżdżących po alkoholu spadnie. Ale czas mija i przyszło otrzeźwienie. System nie działa, tak jak powinien.
Tylko przez 1,5 miesiąca obowiązywania przepisów policja tymczasowo zatrzymała bardzo dużo pojazdów.
„Do 26 kwietnia funkcjonariusze tymczasowo zajęli 934 pojazdy mechaniczne na podstawie przepisów o konfiskacie aut” – podał niedawno TVN24.pl.
Jeżeli na kimś ta liczba nie robi wrażenia, to kolejna już powinna. Z najnowszych danych wynika, że już blisko 1600 pojazdów.
Rośnie liczba pijanych kierowców
„Średnio ponad 140 pojazdów tygodniowo zatrzymuje obecnie policja nietrzeźwym kierowcom. Jest to skala zbliżona do tej, jaka miała miejsce w początkowej fazie po wprowadzeniu nowych przepisów o konfiskacie aut jeżdżącym po alkoholu. A kierowców z promilami nadal jest wielu” – analizuje „Rzeczpospolita”.
Jak się bliżej przyjrzeć policyjnym danym, to widać, że na początku Polacy przestraszyli się kary. Pierwszego dnia obowiązywania przepisów złapano 167 prowadzących po alkoholu. W pierwszy weekend 270 dziennie, ale już niedługo potem liczby wystrzelił.
We wtorek 2 kwietnia było już niemal 500 pijanych na drogach, w weekend pod koniec maja wpadało ich aż 300 dziennie.
Czytaj też: Rodzice zostawili córkę na stacji paliw i odjechali do Zamościa. Interweniowała policja
Napisz komentarz
Komentarze