Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych w poniedziałek (26 sierpnia) rano w komunikacie prasowym podało, że "od wczesnych godzin porannych obserwowana jest intensywna aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, związana z uderzeniami wykonywanymi na obiekty znajdujące się między innymi na zachodzie terytorium Ukrainy".
Mocny atak na Ukrainę
"Ostatnią tak wzmożoną aktywność rosyjskiego lotnictwa, podczas której wystąpiły uderzenia na teren zachodniej Ukrainy zanotowano 8 lipca br. Wszystkie niezbędne procedury mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej zostały uruchomione, a Dowództwo Operacyjne RSZ na bieżąco monitoruje sytuację" - czytamy w komunikacie DO RSZ.
W południowo-wschodnim obszarze kraju dało się usłyszeć samoloty. To właśnie w związku z rozpoczęciem operowania w naszej przestrzeni powietrznej polskich i sojuszniczych samolotów.
Około południa Dowództwo poinformowało: "Dzisiaj w godzinach porannych doszło do jednego z najbardziej intensywnych ataków na terytorium Ukrainy przez lotnictwo dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej. Uderzenia z użyciem rakiet manewrujących, balistycznych oraz bezzałogowych statków powietrznych miały miejsce również na obiekty znajdujące się w pobliżu naszej granicy".
Obiekt powietrzny nad Polską
O godz. 12.30 przed Dowództwem Operacyjnym RSZ, na ul. Radiowej 2 odbył się briefing prasowy podsumowujący działania podjęte przez Wojsko Polskie w celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej.
Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Maciej Klisz poinformował, że o godz. 6:43 na terytorium Polski wleciał znad Ukrainy obiekt powietrzny. Miał on przekroczyć granicę Polski na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród (to miejsce było już atakowane przez stronę rosyjską, ze względu na znajdującą się tam elektrownię).
- Mamy prawdopodobnie do czynienia z wlotem obiektu na terytorium Polski. Obiekt był potwierdzony radiolokacyjnie przez co najmniej trzy stacje radiolokacyjne - przekazał gen. Maciej Klisz.
Generał zapewnił, że obiekt był "w pełnej kontroli, w pełnym nadzorze", a wojsko było gotowe do jego zestrzelenia. Wiedzę o tym miał zarówno minister obrony narodowej, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, jak i Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła.
Spadł w gminie Tyszowce?
Z przekazanych na konferencji informacji wynika, że obiekt zaniknął po około 25 km na terytorium Polski.
- Ze względu na warunki atmosferyczne, nie byłem w stanie wydać komendy do jego zwalczania. (...) Obiekt zaniknął z systemów radiolokacyjnych. Obiekt nie został potwierdzony ani przez samoloty sojusznicze, ani polskie, jak również obiekt nie został potwierdzony wizualnie przez śmigłowce. Z charakterystyki wynika, że obiektem nie jest rakieta, nie jest to pocisk ani hipersoniczny, ani balistyczny, ani rakieta kierowana. Jest to prawdopodobnie obiekt typu bezpilotowy statek powietrzny, który w tej chwili, zgodnie z procedurami przyjętymi w państwie, określamy jako Niezidentyfikowany Obiekt Powietrzny - powiedział wojskowy.
Według generała, obiektu należy szukać na terenie gminy Tyszowce (powiat tomaszowski). I to tam, jak podano, skoncentrowane są główne siły poszukiwawcze. O postępach poszukiwań Polacy mają być informowani na bieżąco.
Przeczytaj: Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie rakiety widzianej nad gm. Komarów-Osada
Straż oficjalnie nic nie wie
Skontaktowaliśmy się z Piotrem Krasiem, prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Tyszowcach. Zapytany o poszukiwania obiektu powietrznego, odpowiedział, że oficjalnie nic na ten temat nie wie.
- Żadne służby wojskowe ani państwowe nam nic nie przekazały. Nikt też niczego nie widział ani nie słyszał. Właściwie to my się dowiadujemy o tym z mediów. U nas jest cisza, poza tym, że samoloty latają, bo są poderwane - powiedział Piotr Kraś z gminy Tyszowce.
Napisz komentarz
Komentarze