Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 15:08
Reklama Baner reklamowy firmy WODBET
Reklama

Miażdżąca opinia biegłej na temat transportu tygrysów, który utknął w Koroszczynie

Pięć lat po pojawieniu się transportu tygrysów wiezionych z Włoch do Dagestanu, sporządzoną na jego temat opinię zreferowała w sądzie powołana biegła. Ocena stanu zwierząt i sposobu ich transportu jest miażdżąca. Wysłuchali jej jednak tylko weterynarze graniczni, współoskarżeni w procesie trwającym już od półtora roku. - Odpowiedzialność za ten transport ponosi organizator czyli strona włoska – podkreśla obrońca weterynarzy i zapowiada gotowość powołania biegłego, który wyjaśni jakie były zadania lekarzy weterynarii.
Sporządzoną na temat transportu tygrysów opinię zreferowała w sądzie powołana biegła. Ocena stanu zwierząt i sposobu ich transportu jest miażdżąca.
Sporządzoną na temat transportu tygrysów opinię zreferowała w sądzie powołana biegła. Ocena stanu zwierząt i sposobu ich transportu jest miażdżąca.

Autor: Joanna Danielewicz

W marcu 2023 roku w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej ruszył proces, w którym prokuratura oskarża dwóch weterynarzy granicznych, dwóch włoskich kierowców i Rosjanina, o to co przydarzyło się tygrysom transportowanym z Włoch do Rosji jesienią 2019 roku. Osoby, które uczestniczyły w transporcie zwierząt, czyli Włosi i Rosjanin, oskarżone są o znęcanie się nad zwierzętami poprzez niezapewnienie odpowiednich warunków w trakcie podróży, doprowadzenie do ich cierpienia i pogorszenia ich dobrostanu. Nie przyznają się do winy. 

CZYTAJ TEŻ: Zamość: Pijany na hulajnodze zderzył się z Audi

Weterynarz graniczny Jarosław Nestorowicz oskarżony jest o niedopełnienie obowiązków, natomiast Eugeniusz Karpiuk, który bezpośrednio dokonywał kontroli weterynaryjnej na granicy, ma te same zarzuty i dodatkowo zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Obaj weterynarze uważają, że są niewinni, chcą występować pod pełnymi nazwiskami i nie chcą utajniać wizerunku. Oskarżeni obcokrajowcy dotąd ani razu nie pojawili się na sali rozpraw.

To były tortury

Pięć lat po zdarzeniu przed sądem swoją opinię dotyczącą kondycji zwierząt i warunków transportu referowała biegła sądowa Dorota Wiland, psycholog zwierząt. Opinia została przygotowana po kilkudniowej obserwacji zwierząt, trzy tygodnie po tym jak dotarły one do ogrodu zoologicznego w Poznaniu i do Człuchowa. Biegła przeprowadziła tam również rozmowy z weterynarzami badającymi zwierzęta po wyładowaniu i z opiekunami. Ponadto biegła przeprowadziła oględziny busa i klatek, w których tygrysy przemierzały trasę. - Dzikich, niebezpiecznych zwierząt nie należy przewozić na tak długie odległości, gdy nie można zapewnić im miejsc wyładunku i odpoczynku.  Z Rzymu do Dagestanu trasa wynosiła około 5 tys. km. Stan techniczny klatek uniemożliwiał rozładunek transportu, więc należy uznać, że nie planowano po trasie takich rozładunków. W Poznaniu, gdy należało rozładować skrzynie, trzeba było dokonać sedacji zwierząt, by je stamtąd wydostać – referowała swoje spostrzeżenia zawarte w opinii Dorota Wiland.

CZYTAJ: Zamość: Od jednokierunkowej do przelotowej. "To jakiś koszmar" – mówią mieszkańcy

Zwraca uwagę, że pojazd, którym transportowano zwierzęta był niedostosowany. Był to koniowóz. Nie było w nim odpowiedniej wentylacji, nie dawał możliwości wykonania czynności opiekuńczych przy zwierzętach, a przestrzeń dla zwierząt w czasie transportu była za mała. - Wymiary klatek były takie, że zwierzęta nie były w stanie się obrócić. Wysokość tych klatek w większości przypadków była mniejsza niż wysokość wyprostowanego zwierzęcia. Jedna z klatek, w której jechał wyjątkowo duży samiec, była krótsza niż długość ciała tego tygrysa – wylicza biegła, by dojść do następujących wniosków: 

- Oglądając tą przestrzeń i te klatki zastanawiałam się, jak dało się tam upchnąć 10 tygrysów. Te zwierzęta nie były załadowane do klatek, one były tam po prostu upchnięte. To słowo „upchnąć” myślę, że najlepiej oddaje warunki w jakich te zwierzęta spędziły prawie 200 godzin.

Brak możliwości swobodnego poruszania się tygrysów w transporcie stało się   przyczyną kolejnych problemów. – Zwierzę, które leży bez ruchu  i nie może się obrócić czy wstać, ma dramatyczne problemy z trawieniem. Przyczyną śmierci jednego z tygrysów była niedrożność przewodu pokarmowego. U tygrysa, który musiał być w trybie pilnym operowany po wyładunku, znaleziono natomiast resztki gnijącego pokarmu – wskazuje biegła. Warunki w klatkach odbijały się również w inny sposób na tygrysach. 

- Klatki nie dawały możliwości ich uprzątnięcia, zwierzęta leżały we własnych odchodach przez wiele dni. Po transporcie miały rany i odparzenia na łapach. Niemożność wylizania opuszków i ran to dla tych zwierząt była tortura. Te uszkodzone opuszki łap były źródłem wielkiego cierpienia i bólu – informowała podczas posiedzenia sądowego biegła Wiland.

Biegła negatywnie o weterynarzach

Dorota Wiland stwierdziła, że podtrzymuje negatywną ocenę zachowania lekarzy granicznych w Koroszczynie, którzy z sytuacją tygrysów w 2019 roku mieli do czynienia. 

W trakcie zeznań biegła oceniała też prezentowanie przez obronę filmy z tygrysami, gdy te były jeszcze w transporcie (fot. J.Danielewicz)

– Lekarz weterynarii, który dokonuje oglądu warunków w jakich przewożone są zwierzęta i nie zwraca uwagi  na to, że klatki i przestrzeń ładunkowa jest za mała dla przewożenia tych zwierząt, a tygrysy są upchnięte jak w puszcze, albo celowo przymykał oko, albo nie jest kompetentny do oceny dobrostanu zwierząt w transporcie – ostro podsumowała działania weterynarzy na granicy biegła Dorota Wiland. - W Polsce obowiązują przepisy dotyczące warunków transportu zwierząt. Urzędowy lekarz weterynarii ma obowiązek znać przepisy określające warunki transportu zwierząt. Warunki w jakich przewożono tygrysy na pierwszy rzut oka, nawet dla laika musiały się wydawać niewłaściwe. Jeśli klatki są tak ustawione, że nie pozwalają na podanie zwierzęciu choćby wody w transporcie, to można stwierdzić, że jest on nieprawidłowy – dodawała biegła.

Graniczni lekarze weterynarii, którzy od wielu miesięcy, jako jedyni wśród oskarżonych, uczestniczą w kolejnych rozprawach sądowych zaprzeczali tym opiniom, stwierdzając, że biegła nie może wiedzieć czy zlecano opiekunom pojenie zwierząt, czy nie. A ich zdaniem zwierzęta były na granicy pojone. - Wlewanie wody na klatkę i lanie jej na zwierzęta, to nie jest pojenie, ale zadawanie zwierzęciu dodatkowej tortury. Oczywiście nie byłam tam na miejscu, ale gdyby te zwierzęta były odpowiednio pojone, to nie byłyby w chwili rozładunku skrajnie odwodnione, co stwierdził lekarz weterynarii badający je po rozładowaniu – ripostowała biegła.

Odpowiedzialności nie ponoszą weterynarze

Mecenas Adam Szkodziński, obrońca granicznych lekarzy weterynarii przypomina, że toczący się od pięciu lat proces dotyczy oskarżenia pięciu osób. Prócz weterynarzy z Koroszczyna to jeszcze dwóch Włochów i Rosjanin. 

PRZECZYTAJ: Tragiczny wypadek w Telatynie. Pieszy zginął na miejscu

- Odpowiedzialność za ten transport i to jak był kreowany do granicy w Koroszczynie ponosi organizator czyli strona włoska, a nie lekarze weterynarii, którzy byli na granicy – podkreśla mecenas. - Pytanie kluczowe tak naprawdę dziś brzmi czy zrobił się to proces dwóch lekarzy weterynarii? Dwóch Włochów i Rosjanin oraz organizator przewozu, strona włoska, w naszej ocenie nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności. Wzbraniamy się przed tym, by ten proces, który trwa już długo, dotyczył tylko naszych lekarzy weterynarii, urzędników którzy zostali postawieni przed wielkim dylematem. Do dnia dzisiejszego, pomimo że jest ustawa o centralnym azylu, ten ośrodek nie powstał. Gdyby taki transport ponownie pojawił się na granicy, mielibyśmy takie same dylematy jak pięć lat temu.

Prawnik dodaje, że obrona nie podważa oceny biegłej w zakresie kondycji zwierząt czy stanu klatek oraz środka transportu. - My nigdy nie kwestionowaliśmy tego, że ten transport był źle zorganizowany i że lekarz weterynarii we Włoszech w naszej ocenie poświadczył nieprawdę i co do stanu tych tygrysów jak i być może do środka transportu – mówi Adam Szkodziński. Obrona nie zgadza się natomiast z oceną biegłej dotyczącą działań lekarzy weterynarii

- Biegła stwierdza, że nie było pomocy dla tych zwierząt. Tak dokumentacja wewnętrzna weterynarii jak i monitoringi z miejsca wskazują, że było zupełnie inaczej. Udostępniano infrastrukturę terminala, wskazywano miejsca gdzie można zakupić pokarm dla tych zwierząt. Lekarze na granicy mają ściśle określone procedury, co do dokonania kontroli dobrostanu w transporcie. Pamiętajmy, że to jest granica wyjazdowa UE a nie wjazdowa. Ci lekarze musieli skonfrontować się z sytuacją, co może się stać z tymi zwierzętami. Zgodnie z przepisami, tych wariantów było bardzo mało, bo do dziś nie mamy żadnego azylu, gdzie takie dzikie zwierzęta moglibyśmy przewieźć i rozładować - dodaje adwokat.

Mecenas Szkodziński informuje, że obrona złożyła wniosek o przygotowanie opinii biegłego lekarza granicznego. - Toczymy walkę o uwzględnienie naszego wniosku, bo jeszcze nie jest on rozpoznany przez sąd. Natomiast uważamy, że dla właściwej oceny postawy lekarzy, watro zapytać jednej z niewielu osób w Polsce, znających zasady wywozu i wwozu zwierząt przez granicę. Chcemy spytać o ocenę działań lekarzy na granicy, specjalisty w tym zakresie – zapowiada obrońca lekarzy granicznych.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

 

 

ReklamaBaner reklamowy Goldsun - Fundacja Czysta Dotacja
ReklamaBaner reklamowy B Firmy Sunflowers
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: Pycha Moj GrzechTreść komentarza: Program Rodzina na swoim ma się b.dobrze.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 14:15Źródło komentarza: W Hrubieszowie będzie punkt paszportowyAutor komentarza: ochrona przyrodyTreść komentarza: Jakie były ku temu przesłanki?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:56Źródło komentarza: Wójt gminy Hrubieszów w gronie ekspertówAutor komentarza: jaTreść komentarza: Coś mieszkańcu o ukrainie piszesz oszczędnie Nie wszystko!Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:55Źródło komentarza: Lubelskie: Atak Rosji na zachodnią Ukrainę. Poderwano nasze myśliwceAutor komentarza: BrawoTreść komentarza: Zając ekspertem PO KOLEGIUM TUMANUM to jakieś jaja,Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:52Źródło komentarza: Wójt gminy Hrubieszów w gronie ekspertówAutor komentarza: BrawoTreść komentarza: Pytanie gdzie w tym czasie była wybrana rada społeczna szpitala nadzorująca dyrekcję z ramienia starostwa. tym pseudo neo radnym tylko jaja wsadzić w imadło i dobrze skręcić. a nie nagrody dawać,Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:50Źródło komentarza: Szpital w Hrubieszowie w ciągu 2 lat nie wykonał kontraktów z NFZ. Do spłaty ma 18 mln złAutor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: "Droga przez mękę" aby dojść do orzecznictwa trzeba pokonać odcinek z parkingu przy parku lub walczyć o miejsce parkingowe przy bloku nr 8. Jeżeli będziemy mieli szczęście i znajdziemy miejsce to zaczyna się walka dziurawym chodnikiem i wysokimi krawężnikami. Takie mamy realia udogodnień dla niepełnosprawnych. Mieszkzńcy bloku wracający z pracy siedzą w samochodach i wypatrują wolnego miejsca postojowego bo przecież większość miejsc jest zajęta przez pracowników Krok za krokiem, pacjentów przychodni Żak, stomatologa, okulisty lub petentów ZGL. Takie instytucje jak przychodnie nie powinny znajdować się w blokach gdzie nie ma przystosowanych warunków oraz miejsc parkingowych.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 11:26Źródło komentarza: Zamość: Przyjeżdża niepełnosprawny do urzędu i... nie ma gdzie zaparkować
Reklama