Na Majdanku więziono także mieszkańców Zamojszczyzny. Według autorów książki pt. "Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich 1939-1945" (publikacja została wydana m.in. przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce) było ich w sumie aż 16 tysięcy! Wśród nich znalazło się wiele kobiet. Jedną z nich była urodzona w 1930 r. Urszula Tochman Welc, wysiedlona podczas pacyfikacji Tarnogrodu w 1943 r.
"Przydzielono nas na V pole – barak po lewej stronie, przy końcu pola (...)" – wspominała po latach. "W barakach znajdowały się gęsto obok siebie trzypiętrowe prycze. Spaliśmy na deskach. Do przykrycia był koc. Mieszkałam z matką w tym samym baraku. Mamę zabierano do jakichś prac porządkowych, a ja musiałam pozostawać w baraku i drżałam czy mama powróci (...). Wyżywienie dostawaliśmy obrzydliwe i w bardzo małych ilościach. Po prostu byliśmy głodzeni (...). Wiedzieliśmy, że więźniów gazowano, a następnie ciała ich palono w krematorium. Były to gołe ciała rzucone w nieładzie na jakiś wózek, z którego zwisały nogi, ręce, głowy. Na Majdanku więziono nas kilka tygodni".
"Po przybyciu na Majdanek rzucił mi się od razu w oczy duży prymityw, który przejawiał się m.in. w tym, że nie było zupełnie łóżek, nie było żadnych urządzeń kanalizacyjnych ani absolutnie żadnych urządzeń sanitarnych. Myć można się było najwyżej w śniegu (...)" – wspominała także Matylda Woliniewska z Biłgoraja. "Obchodzenie się załogi esesmańskiej z więźniarkami było nadzwyczaj brutalne. Na każdym kroku bito, kopano, używano pejcza, kijów itp. Z nazwisk pamiętam naszą aufsherin (chodzi o SS-aufsherin, czyli nadzorczyni) Ehrich i drugą, nazywaną przez nas <
Postacie obozowych kobiet-oprawców zapamiętało wiele więźniarek. Nadzorczyni Elsa Ehrich zawsze odnosiła się wobec nich z nienawiścią i pogardą. To ona zwykle wybierała starsze kobiety i dzieci, które potem trafiały do komór gazowych. Nigdy nie okazała nikomu litości. A swoje pierwsze doświadczenia zdobywała... w jednej z niemieckich rzeźni, w której przed wojną pracowała.W 1940 roku rozpoczęła "pracę" strażniczki w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück (zgłosiła się tam jako ochotnik), a dwa lata później przeniesiono ją do obozu na Majdanku. Ta kobieta była obecna przy wszystkich egzekucjach i selekcjach do komór gazowych (zginęły tam dziesiątki tysięcy osób, za co ona także ponosi odpowiedzialność).
W obozie na Majdanku ponurą sławę zdobyła także Hermina Braunsteiner zwana "Kobyłą z Majdanka" lub "Tratującą klaczą" (była m.in. kierowniczką obozowej kancelarii, zastępczynią Ehrich). Na Majdanku ujawniły się jej sadystyczne skłonności. Ubrana w ciężkie buty zakatowała, skopała i zadeptała wiele więźniarek (stąd jej przydomek). Do największych, obozowych sadystek zaliczano także "Krwawą Brygidę", czyli Hildegard Martha Lächert (widać ją na zdjęciu). Była ona wykształconą pielęgniarką (dozorczynią została w wieku 21 lat). Ona też budziła grozę wśród więźniów: najpierw w Ravensbrück, potem na Majdanku oraz w Auschwitz-Birkenau.
Z okrucieństwa słynęły też inne strażniczki, m.in. Marthe Ulbricht (miała pseudonim "Ny – ny"), Luize Danz, Alice Orlowsky, Charlote Weber (zwana "Mrówką") czy Anna Meinel.
Wszystkie strażniczki w obozie kobiecym na Majdanku były młode (w wieku 25-38 lat). Nosiły szare uniformy, które składały się jak to określono ze spódnicy-spodni (spódnico-spodni), bluzy oraz furażerki z niemieckim orłem. Miały też czarne peleryny oraz rewolwery i pejcze.
Liczbę ofiar tych okrutnych kobiet-bestii trudno oszacować. Prawie wszystkie były niewykształcone. Wybierały zwykle pracę w obozach koncentracyjnych, bo zapewniała im ona awans i była dobrze płatna (tak to przynajmniej potem tłumaczyły). Jej charakter miał często dla nich znaczenie drugoplanowe.
Po wojnie wytaczano im procesy. Odbywały najczęściej kilku lub najwyżej kilkunastoletnie kary więzienia (zwykle brakowało bezpośrednich dowodów ich zbrodni). Ehrich spotkał jednak inny los.
(Więcej na ten temat w papierowym wydaniu Kroniki Tygodnia).
Napisz komentarz
Komentarze